Dzieci i rodzice. Sielska, fajna atmosfera. Do czasu. Nagle jedno słowo dziecka i rodzic chciałby się zapaść pod ziemię... Dziś kilka takich właśnie historyjek...Rolę główną w historyjkach gra mój młodszy brat.
Dla wyjaśnienia: od lat rodzice mówią do siebie per "misiek". Któregoś dnia wybrali się z około 2 lub 3-letnim wtedy braciszkiem na spacer do parku, podczas którego mamie się wymknęło, co mój brat siedzący w wózku skomentował głośnym, piskliwym głosikiem zwracając się do taty:
"Misiek! Mama "puścioł" bąka!"
Kolejna historia miała miejsce podczas wizyty księdza po kolędzie. Mieliśmy wtedy nową świnkę morską. Ksiądz bardzo sympatyczny i rozmowny, zagaduje:
"O, jaką macie śliczną świnkę!", na co brat (wtedy 5 lat):
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą