Podobno w przyszłym roku wejdziemy do Europy. Jak zapewnia rząd jesteśmy do tego nawet bardzo dobrze przygotowani. Zapewne po otwarciu granic ruszymy wielką armią na podbój kontynentu… co poniektórzy już ruszyli – zobaczcie sami z jakim skutkiem.
Podczas pobytu za granicą uparłem się, że sam sobie poradzę bez
pomocy "tubylców". Kwestie językowe opanowane miałem raczej średnio. Ale od czego słowniki i "rozmówki". Pewnego dnia zepsuł nam się odkurzacz. Posłali mnie do dużego marketu technicznego po jaki jeden malutki element - bo sprzęt naprawić umieliśmy. Biorę "rozmówki" - szukam słówka - nie ma. Sięgam po słownik - jest. Hurra. Powtarzam w głowie słówko kilka razy po czym wpadam do sklepu i radośnie, z ufnością - informuje panią za ladą, że nie mogę na żadnej z półek znaleźć łożyska. Kobietka - młoda - zrobiła się czerwona, potem sina, potem otworzyła usta i wezwała na pomoc ochronę. Na szczęście udało mi się ich przekonać, że nie jestem zboczeńcem i naprawdę potrzebuję takiego małego wichajstra z kółeczkami. Ale się najadłem wstydu... Potem nieszczęsna kobietka musiała mnie obsłużyć - przyjmując pieniądze w kasie - w ogóle na mnie nie spojrzała. Nie wiem czemu...
(w słowniku nie było rozróżnienia na łożysko techniczne i medyczne)
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą