Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

8 dziwnych, ale szczęśliwie przetestowanych miejsc do lądowania

82 661  
131   28  
Jeszcze nie tak dawno temu wszyscy Polacy bez wyjątku byli ekspertami od motoryzacji, piłki nożnej i polityki. Ostatnio doszła im nowa specjalizacja - lądowania samolotów. Oto 8 najdziwniejszych miejsc do lądowania. Przypadki w sam raz dla nowo powołanych specjalistów od lotnictwa.

Nie to lotnisko, co trzeba

Wybór innego lotniska zamiast oczekiwanego nigdy nie jest mile przyjmowany przez pasażerów. Są jednak takie sytuacje, kiedy nie ma innego wyjścia. Albo kiedy... "samo jakoś wychodzi". Lądowanie na innym lotnisku spotkało pasażerów, którzy niecały miesiąc temu postanowili udać się z Chicago do Dallas z międzylądowaniem w Branson. Dopiero na ziemi okazało się, że pilotowi coś się pomyliło i wylądował w Taney, kilkanaście kilometrów dalej. Zdecydowanie zbyt krótki dla Boeinga 737 pas również nie okazał się problemem, choć pilot - jak przyznał później - był zaskoczony koniecznością tak gwałtownego hamowania. Obyło się bez ofiar, więc lądowanie można chyba uznać za udane.

Nowojorska autostrada


W Polsce mówi się czasem, że jedyny sposób, aby nie utknąć w korku, to kupić sobie samolot. W Ameryce zasada ta nie zawsze się jednak sprawdza - dowiódł tego Piper PA-28, który ustawił się potulnie w ogonku samochodów czekających na jednej z nowojorskich autostrad - o 15.20, a więc w samym sercu popołudniowego szczytu. Do tak niecodziennego zdarzenia doprowadziła awaria, która zmusiła pilota małego samolotu do natychmiastowego poszukania ziemi. Pod ręką była akurat autostrada... I znowu nikomu nic się nie stało - ani trzem pasażerom samolotu, ani kierowcom samochodów oniemiałym, gdy przyszło im stać w korku razem z samolotem.

Inny samolot


Skoro już mowa o korkach, warto dorzucić jeszcze dwa słowa, wszak wkrótce i w powietrzu zabraknie miejsca dla wszystkich chętnych. Już teraz - na przykład w Teksasie - jest tak gęsto, że niektóre samoloty zmuszone są lądować... piętrowo. Tak stało się, gdy przy podejściu do lądowania spotkało się dwóch pilotów - amatorów. Każdy jeden przekonany był, że ten drugi ustąpi mu miejsca na pasie. Na przekonaniu się skończyło, bo żaden nie ustąpił. Ostatecznie samoloty wylądowały jeden na drugim, dość mocno się obijając. Co jednak najbardziej zaskakujące, żadnemu z pilotów nic się nie stało.

Autostrada na Alasce



Armon Tabrizi, pilot Cessny 172RG, opowiadał o tym zdarzeniu jakby nie wydarzyło się zupełnie nic szczególnego. Ot, w jego samolocie nawalił silnik, więc szukał miejsca do awaryjnego lądowania. Analizował różne opcje, odrzucił perspektywę rozpirzenia się o drzewa, aż wreszcie dostrzegł lukę w ruchu drogowym na Boniface Parkway w Anchorage. Ominął samochody, poczekał na zielone światło, a potem posadził Cessnę na pasie śniegu oddzielającym jezdnie. Ot tak.

Plaża w Auckland


Południowej półkuli nie obowiązują żadne "północne" reguły. "Niech się dzieje wola nieba", jak mówią. A że niebo czasem bywa nieprzychylne, lądować trzeba tam, gdzie się da. Albo i nie da - bo lądowanie na zatłoczonej plaży w Nowej Zelandii to pomysł co najmniej karkołomny. Ale wcale nie aż tak, jak mogłoby się wydawać - samo lądowanie poszło w miarę skutecznie, samolot kierowany przez nowozelandzkiego pilota rozbił się dopiero przy próbie ponownego wzbicia się w powietrze. Tymczasem 500 zgromadzonym na plaży świadkom lądowania nic się nie stało. Dwójce w samolocie - o dziwo - też nie.

Autostrada w Indiach


Przypadek lądowania na autostradzie w Madhya Pradesh nie różni się zbytnio od tych w Nowym Jorku czy na Alasce. Kolejny mały samolot i kolejne awaryjne lądowanie na autostradzie, które w wielu miejscach na świecie przystosowane są właśnie do tego, by w razie konieczności przyjąć na siebie mały samolot. Raz jeszcze historia kończy się szczęśliwie - pilotowi udało się nie potrącić żadnego skutera, ciężarówki ani krowy.

Tor wyścigowy



Utrata śmigła w czasie lotu? Dla doświadczonego pilota to żaden problem. A Jack Barnett z całą pewnością był doświadczony - w lutym 2014 roku, kiedy przytrafiło mu się awaryjne lądowanie, miał ni mniej, ni więcej 79 lat. Na wysokości 2000 stóp nad ziemią od samolotu oderwało się śmigło - jak by nie patrzeć, element kluczowy. Pan Barnett nie dostał jednak zawału, co w jego wieku byłoby zupełnie wybaczalne, tylko wypatrzył bezpieczne miejsce i zarył samolotem w ziemię na opuszczonym torze Willow Park. Pilot poobijał się trochę, samolot poobijał się trochę bardziej, ale koniec końców ofiar znowu nie było.

Pickup Nissana

Co robi się w sytuacji, kiedy podwozie samolotu nie chce się wysunąć? Polacy wyciągają komórki i filmują bohaterskie popisy kapitana Wrony. Amerykanie zaś... kręcą reklamę Nissana. Tak, to poniżej to fejk na bakier z fizyką, logiką i każdą inną dziedziną wiedzy, ale całkiem profesjonalnie zrealizowany. I bez dwóch zdań wpisujący się w założenia listy przypadków najdziwniejszych miejsc do lądowania.

https://www.youtube.com/watch?v=lfYEa2n9zkk

Oglądany: 82661x | Komentarzy: 28 | Okejek: 131 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

09.05

08.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało