Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Piekielne autentyki XXIII

57 235  
206   22  
Zastanawia mnie jedno... Któryś rok z rzędu pracowałem sobie w Wigilię. Możecie mi wyjaśnić dlaczego co roku, w każde święta, mamy tonę wezwań do PRZEŻARĆ?

Czy ludziom odbija jak widzą jedzenie? Występuje jakiś wirus wywołujący zbiorowe zaburzenia łaknienia? Do tego stopnia, że trzeba obeżreć się do nieprzytomności?

Wigilia 2012.

Ledwie przekraczam próg stacji, jeszcze nie zdążyłem zaznaczyć, że już jestem, a byłem wsadzony do karetki i wio. Facet, za przeproszeniem, rzyga. Klęka, głową nurkuje w sedesie, a w ręku... Udko kurczaka! Autentycznie, facet rzygał przegryzając co przerwę mięcho. Jak już nerwy nie wytrzymują, krzyczę:

-Puść pan to! Przestań żreć!
-Zmarnuje się!

I gadaj tu...
Inne wezwanie. Czyli "lekcja dla żołądka". Babka blada, spocona, z gorączką. "Zdaje się, że trochę przesadziła z jedzeniem". Całkiem możliwe, mogła przestać zaraz po pierwszym daniu. Niestety, apetyt dopisywał na tyle, że wciągnęła jeszcze karpia, lody, śledzia, kawę, sałatkę, pasztecik, bigos, barszcz, drugą kawę, wszystko zapiła colą i na doprawkę rzuciła karpatką (nie pamiętam wszystkiego co wymieniła, ale byłem pod wrażeniem pojemności jej żołądka)... A była dopiero 10 rano.

Dzieci wymiotują. Dwójka. Maluchy, całkiem sympatyczne. Od rana babcia i mama wcisnęły w nie tyle jedzenia, że zaczęły kulać się przez ból brzucha. Nic dziwnego jak musiały posmakować każdą rybkę, zupkę, pierożka, ciasteczko, placek i inne smakołyczki... Żeby na wieczór wszystko było tip-top i nie było zażaleń typu "nie smakuje mi". Według mnie nie byłoby. Bo dzieciaki i tak nie zmieściłyby tego dnia nic więcej.

Pani gotuje potrawy na rodzinną wigilię. Z niewiadomego powodu jednak zaczęła strasznie wymiotować. Choć dla mnie powód był jasny jak już babka wygadała się, że robi wigilię dla duuuużej rodziny i od rana smakuje dziesiątki potraw. Zwyczajnie próbowała tak dużo, że się przeżarła. "Co prawda czuła, że trochę jej niedobrze, ale smakowała dalej, bo co się mogło stać...".

Myślę, że w każde święta ludzie popadają w jakiś zbiorowy stan hipnotyczny. Jedzenie do nich przemawia: ŻRYJ!

by zaszczurzony

* * * * *


Kolejny raz zasłyszana historia z SOR mojego szpitala.

Bezdomny menel jaki jest każdy widzi i czuje.

Ale menel też człowiek i jak Pogotowie go przywiezie, to trzeba się nim zająć. Jeżeli jest czas i możliwość, żeby dało się do takiego zbliżyć, a nie zwymiotować, często się go kąpie. Jeżeli jest w stanie, to domywa się sam, jak nie, to myje go personel.

W ów piękny dzień Pogotowie przywiozło pijanego pana menela. Higienicznie obraz nędzy i rozpaczy. Po wykluczeniu stanu zagrożenia życia, lekarz zawyrokował - domyć, ogolić i odwszyć. Ponieważ, z powodu osobiście zastosowanej narkozy alkoholowej, pacjent sam nie był w stanie, zadanie to spadło na sanitariuszy. Wsadzili faceta do wanny. By chronić siebie, ubrali się w zielone chałaty, założyli maseczki i rękawiczki.

W czasie mycia nasz menel dobudził się, zobaczył pochylone nad sobą zielone postaci. Zapytał "gdzie ja jestem?", na co jeden z dowcipnych kolegów sanitariuszy: - My jesteśmy UFO, będziemy robić na tobie eksperymenty.

Wrzaski w stylu "Ludzie ratujcie, kosmici mnie porwali!!!" było słychać nawet na korytarzu przed SORem.

by fak_dak

* * * * *


Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Będzie o Poczcie Polskiej i reklamacjach.

Piekielności część pierwsza.
Zamówiłam przesyłkę, kurier powinien ją dowieźć pod drzwi. Był jednak cwany. Puścił głuchego (akurat karmiłam dziecko, więc oddzwoniłam po ok. pół godzinie) i dał długą pozostawiając awizo, a co tam, niechaj klientka popycha na pocztę. Był też, i to mnie tak wściekło, chamski. Oddzwoniłam grzecznie pytając czemu nie wszedł, czemu puścił tylko sygnał i co dalej. Jaśnie szanowny na to, że mi się wydaje i on do mnie nie dzwonił, nie puszczał krótkiego i czego ja od niego chcę, poza tym - cytuję: "awizo ma? MA!, to won na pocztę". Zagotowało się we mnie, ale ostatkiem cierpliwości pytam, skoro on do mnie nie dzwonił, to skąd mam do niego numer na komórkę. Rozłączył się.

Druga część piekielności.
Po takim potraktowaniu oddzwoniłam z innego numeru, życzyłam niemiłego dnia i łaskawie poinformowałam, że składam na Pana Kuriera skargę. Jak powiedziałam, tak zrobiłam, przy okazji złożyłam reklamację na niewykonanie usługi i poprosiłam o zwrot pieniędzy za przesyłkę. Było to 4 listopada. Dziś mamy 11 grudnia. Dzwonię więc na pocztę, żeby dopytać co z tą reklamacją. Pani zagląda do systemu i rozmowa wygląda tak:

Pani z Poczty (PP): No tak, reklamacja była, odpowiedź powinna wyjść 5 grudnia... ale nie wyszła.

Ja: Ale dlaczego?
PP: Nie wiadomo dlaczego.
J: A jest jakaś decyzja?
PP: Jest.
J: Jaka?
PP: Nie mogę powiedzieć, jest w piśmie, które jeszcze nie wyszło.
J: A chociaż wiadomo, kiedy wyjdzie?
PP: System nie podaje mi takiej informacji.
J: To co ja mam zrobić, żeby się dowiedzieć, czy została rozpatrzona i zostaną mi zwrócone pieniądze za przesyłkę?
PP: Napisać reklamację.
J: Na co?
PP: Na reklamację.

Boże... Widzisz i nie grzmisz....

by mamaOli

* * * * *


Pracuję obecnie w firmie zajmującej się m.in. drukiem. Ulotki, plakaty, billboardy itp.

Wybory zawsze są dobrym biznesem dla takiej firmy. W końcu ktoś musi wydrukować plakaty informujące wszem i wobec, że kandydat X zrobi wszystkim dobrze i nikt inny tak dobrze nie zrobi nam dobrze jak on.

... a w zasadzie byłyby dobrym biznesem gdyby nie jeden szczegół.

Koleżanka z biurka obok tłumaczyła kandydatowi, całemu jego sztabowi wyborczemu że:

- Nie. Nie wydrukujemy w ramach darowizny.
- Nie. Nie obchodzi nas, że można sobie to odliczyć od podatku.
- Nie. Obietnica płatności jak wygracie wybory nas nie satysfakcjonuje.
- Tak. Wydrukujemy jak zapłacicie z góry.

Wiecie ile czasu zajmuje wytłumaczenie tych zasad?

Koleżanka z biurka obok wisiała na telefonie 2 dni, tłumacząc te jakże zawiłe zasady biznesu.

A dlaczego nie przyjmiemy zlecenia płatnego po wykonaniu pracy?

A dlatego, że politycy tuż po wyborach dostają nagłej amnezji. Nie tylko zapominają o obietnicach wyborczych ale o jakichkolwiek. Po poprzednich wyborach odzyskanie wszystkich należności od partii zajęło firmie... okrągły rok!

by glan

* * * * *


To będzie krótka opowieść o zażenowaniu.

Pewien pacjent na moim dyżurze zgłosił, że ma duże ilości krwi w kupie. Cóż było robić, trzeba go było przebadać per rectum. Dla niezorientowanych podpowiem, że jest to badanie palcem przez odbyt. Wzywać do tego chirurga to trochę wstyd, bo było nie było psychiatra to też lekarz. Uznałem więc, że zadanie spadło na mnie.

Pacjent rozebrany w strategicznych miejscach, został położony w zabiegówce na lewym boku. Założyłem więc rękawiczki, nasmarowałem się Lignokainą i przystąpiłem do dzieła. Wprowadziłem palec w wiadome miejsce. Na to pacjent odwrócił się do mnie i ze słodkim uśmiechem powiedział:
- Ach, nareszcie trochę przyjemności.

Powiem wam, że stałem tam czerwony z palcem w jego tyłku i nie wiedziałem czy stamtąd uciekać czy dać mu w mordę.

by fak_dak

* * * * *


Wigilia Bożego Narodzenia.

Rodzinna atmosfera, a w niej schorowana kobieta.
Całkiem młoda, a i choroba nie jest śmiertelna, chociaż na pewno skraca życie.

Czas rozpakowywania podarków; wśród "ochów" i "achów" członków familii echem odbija się ciche westchnienie kobiety. Dostała kostium - piękny, elegancki i markowy.

Córka: - Co się stało mamo, nie podoba ci się? Rozmiar nie ten?
Kobieta: - Piękny. Ale pewnie drogi. Na co mnie taki strój, skoro ja się prawie wcale nie ruszam z domu, a jak już, to w dresie...
Córka: - No tak, ty tylko dresy i dresy. A w czym ja cię do trumny położę? Przecież to mogą być twoje ostatnie święta!

by cynthiane

* * * * *


Niektórym ludziom okres świąteczny udziela się szczególnie. W Strzelcach Opolskich, w pobliżu kiermaszu bożonarodzeniowego stanęła dość spora choinka, ładnie ozdobiona w bombki i lampki.

Minął może tydzień odkąd stoi, a bombki, mniej więcej do wysokości 2-2,5 metra się ulotniły.

Święta - czas cudów.

by Bakcyl

* * * * *


Dialogi i pytania klientów (K) do obsługi (O) podsłuchane w markecie budowlanym w zeszłą sobotę. Zaprawdę trzeba mieć anielską cierpliwość, aby tam pracować i nie zwariować!

(K)- Czy płytki pod prysznicem muszą być mrozoodporne?

(K)- Potrzebuję małe lustro do łazienki.
(O)- Jakie wymiary?
(K)- No takie żeby żona się zmieściła.

(O)- Ta żarówka powinna świecić przeciętnie około dwóch-trzech lat.
(K)- To fajnie, jak zamontuję dwie to będzie spokój na jakieś pięć lat, tak?

(K)- Chciałbym kupić fugę ale nie wiem jaką. To może ja zamówię płytki, wy mi je przywieziecie, a ja w tym czasie porozmawiam z fachowcem i zadzwonię to dorzucicie fugę do transportu.
(O)- Ale tak się nie da, bo za towar płaci się z góry.
(K)- Jak to, to nie możecie fugi dorzucić gratis?

I na koniec moje ulubione.
(K)- Czy jak mam kabinę prysznicową 90-tkę, to będą pasować bordowe kafelki?

by didi_madloba

* * * * *


Moja macocha jest pielęgniarką oddziałową w Szpitalu w stolicy. Zazwyczaj co roku wypadają jej jakieś dyżury świąteczne. Jak wiadomo w święta jest dużo osób przejedzonych, podpitych itd. Ale są też cudowne rodzinki, które czują magię świąt...

Co zrobić ze staruszkami w rodzinie na święta? Z babcią, dziadkiem, prababcią? Ano najlepiej wmówić chorobę i do szpitala wysłać! Dzień przed Wigilią przyjeżdża do szpitala rodzinka z "babcią", wmawiają na SORZE, że babcia się źle czuje, że ona musi w szpitalu zostać i koniec. Ale są święta, może jednak mama spędziłaby z rodziną, a no nie! Mama się źle czuje i w szpitalu musi zostać. Na zapytanie starszej pani co jej dolega, odpowiada, że absolutnie nic, ale po karcącym wzroku rodzinki nagle i dolegliwości u pani starszej zaczęły się pojawiać.

Wściekła pielęgniarka odmawia przyjęcia, gdyż widzi, że rodzinka chce się "pozbyć" balastu. Ale rodzinka za wygraną nie daje. Dzień później zjawia się znowu i niestety niezorientowani, że trafili na tą samą pielęgniarkę. Oni przywieźli babcię, bo karetka nie zabrała (bo nie było powodu, żeby Panią starszą zabierać) i historia się powtarza. Bo babcia źle się czuje itd. Zirytowana pielęgniarka przypomina im, że wczoraj też tu była i Pani starszej nic nie dolega. Rodzinka za wygraną tym razem nie dała. Wyraziła oburzenie, że babcię trzeba zbadać. Zrezygnowana do lekarza i dobrze. Badania trochę potrwają, a co rodzinka na to? Zadowolona twierdzi, że przyjedzie po badaniach po babcię i uciekali z prędkością światła.

Po badaniach Pani starsza zdrowa, nic nie dolega, rodzinki brak, to karetka zawiozła do domu i teraz najgorsza piekielność. Drzwi zamknięte, w domu ciemno, pytają gdzie Pani ma klucze, ano rodzinka zabrała klucze, żeby babcia przypadkiem do domu nie wróciła. Telefon do rodziny. Odpowiada cisza i cóż. Kluczy nie ma, rodzinki nie ma i babcia z powrotem do szpitala...

Gratuluję rodzinie "pozbywania się" starszych ludzi na święta. Rodzinka dopięła swego. Babcia święta samotnie w szpitalu spędziła, a rodzinka zadowolona, że się "problemu" pozbyła. Tak w dodatku jest zawsze, przed świętami i w wakacje...
Ręce opadają na ludzką znieczulicę, oby ich dzieci kiedyś też tak ich potraktowały... Karma wraca...

by Nicegirl

<<< W poprzednim odcinku


Oglądany: 57235x | Komentarzy: 22 | Okejek: 206 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało