Zapewne wiecie już, o co chodzi w całej sprawie, ale dla formalności przypomnijmy: Andrzej Sapkowski domaga się od twórców gier z serii "Wiedźmin" 60 mln złotych. Firma oczywiście wykupiła wcześniej prawa autorskie, ale za dość niewielkie pieniądze (mówi się o kwocie ok. 35 tys zł). Rok temu chwaliła się za to, że przychody z gier osiągnęły już miliard złotych.

Reprezentujący pisarza prawnicy powołują się teraz na możliwość dochodzenia przez niego prawa autorskiego przy "rażących dysproporcjach" między dochodami twórcy a nabywcy praw. W piśmie prawnicy wykazują, że "stawki rynkowe z tytułu przyjęcia utworu do wykorzystania, w szczególności w ramach adaptacji, opiewają na ok. 5-15 proc. zysków". Przyjęli wersję bliską wskazanego minimum, żądając 6 proc. i wyliczając należną kwotę na 60 mln złotych.

Zobaczmy, jak zareagowali na to internauci:

Cała historia zaczyna się bardzo dawno temu...

Wówczas to nikt nie przewidywał sukcesu, jaki może odnieść gra

No, chyba że to wszystko było zaplanowane i na umowie pojawił się zapis drobnym druczkiem...

I rzeczywiście, tak wielki sukces gry okazał się zaskoczeniem

Choć jeszcze nie tak dawno wydawało się, że ten sukces nie wszystkich cieszy

Wiemy jednak, że pieniądze nie śmierdzą

Coś trzeba było wymyślić...

Takiego uderzenia CD Projekt nie mógł się spodziewać

Do boju wytoczono ciężkie działa

Karty poszły w ruch

Gra jest bowiem warta świeczki

Ale CD Projekt nie podda się bez walki

Będzie to walka trudna, bolesna

Dopiero się zaczęła, a już polała się pierwsza krew

Na tym jednak polega biznes - negocjacje trzeba zaczynać z wysokiego C

I właśnie ten biznesplan stał się już inspiracją dla innych

Całą historię można streścić krótkim opowiadaniem

A co było później? Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy; od Bramy Powroźniczej... i miał nowy pomysł

Źródła: 1, 2