Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CXLIV - Lubisz soczek?

39 562  
4   17  
W dzisiejszych Autentykach, dajemy Panu Romanowi (od Edukacji) wskazówkę, co odpowiedzieć wścibskim dziennikarzom (tym z Układu) na pytanie: "Czy w procesie wychowawczym stosować kary cielesne - tzw. klapsy i jaki ma to ewentualny wpływ na ukształtowanie osobowości wychowanka". Ale jak zawsze, na początek, z zupełnie innej beczki...

ŻYWA LEGENDA


Leciałam dzisiaj z wywieszonym jęzorem przez krakowski rynek, przeklinając w duchu tłumy ludzi, którzy najwyraźniej mają za dużo wolnego czasu. Spieszyłam się niemiłosiernie, więc nie bardzo zwracałam uwagę, co się wokół mnie dzieje. Tu niniejszym przepraszam wszystkich spacerowiczów, którzy zostali przeze mnie zdeptani, zbluzgani lub oberwali z łokcia. W pędzie weszłam w kadr jakiemuś chłopaczkowi, który robił zdjęcie swojemu kumplowi na tle... hmm, jakiejś obskurnej bramy. Fotografowany chyba się lekko zdenerwował, gdyż rzucił kilka niecenzuralnych słów pod moim adresem. Jednak nie dotknęły mnie one tak, jak odpowiedź tego drugiego:
- Co się przejmujesz, będziesz mieć zdjęcie ze smokiem wawelskim.

Myślicie, że przyjmują jeszcze zgłoszenia do programu "Chcę być piękna"?

by agawka

* * * * *

TO NIE BASIA

Znajomego mojego teściowa, na imię ma Barbara. Ostatnio jego żona chciała skontaktować się z mamusią za pomocą jego telefonu. Szuka, szuka i nie może znaleźć w spisie owej Basi. Ale, że numer znała na pamięć, stuka, akceptuje, a na wyświetlaczu pojawia się:
Wybieram:
KETOPROM

by kolleck

* * * * *

NIE KAŻDEGO TYM OBRAZISZ

Dzień nie zapowiadał się jakoś specjalnie pechowo lecz widząc minę majstra można by odnieść inne wrażenie.
W drodze na budowę zajechaliśmy do przydrożnej knajpki w staropolskim stylu na jakiś obiad.
- Oj coś marny masz pan dzisiaj humor - mruknąłem znad talerza z zestawem typu "schabowy+zasmażana kapusta"
Majster powoli gmerając w swojej kapuście westchnął:
- Straszny niefart mam od przedwczoraj...
- Dlaczego? - spytałem.
- A bo wiesz pan, fuchę taką jedną miałem u gościa żeby garaż wymurować...
- Panie majster, to przecież robota na jeden dzień, a i grosz dobry...
- Ooooo jaki wielki pieprz... - zdziwił się majster nadal gmerając w kapuście.
Przyjrzałem się bliżej...
- Majster ten pieprz to nogi ma i chyba latał kiedyś...
- No faktycznie. Widzisz pan, jaki mam niefart? Nawet zjeść nie mogę. Siedem lat nieszczęścia w mordę je**ne... - rzekł majster odsuwając swój talerz od siebie.
- Ale co się stało? - spytałem kontynuując niezrażony konsumpcję.
- Bo widzisz pan, stawialiśmy ten garaż u takiego artysty, pedzia...
- Pedzia?
- No pedzia prawdziwego... artysty... No i na podwórku stały takie jakieś gipsowe figury, że niby rzeźby jakieś, czy coś. No i wjeżdżał Kamazem, to jedną potrącił - wziął i zbił...  A ten mnie mówi, że mi też potrąci za to i wziął potrącił... Panie, szkoda gadać, bo dla takiego, to nawet zwyczajowe "Ch*j ci w d*pę" ma inne zastosowanie...
Trudno było nie przyznać racji...

by stalko

* * * * *

KOMUNIKAT SERWISOWY

Podchodzi dzisiaj jeden kolo do jednego z bankomatów testowych. Załącza go. A tu zamiast logo taki śliczny stylizowany napis:
"Marek! Bardzo Cię proszę. Nie grzeb dzisiaj we mnie bo znowu coś spierdolisz i koledzy będą musieli zostać po godzinach. Twój bankomat."

by Misiek666

* * * * *

KOBIETO! DBAJ O SWOJĄ MYSZKĘ!

Dziś koło południa, kiedy ciężko harowałem na kromkę chleba, szlag mnie trafił... W takich warunkach to ja nie będę zdrowia tracił (mając na myśli myszkę optyczną z nieprawdopodobną zawartością "kotów" i innego syfu na spodzie)!
Jak pomyślałem, tak zrobiłem - praca na bok i szoruje gryzonia.
Tym nagłym buntem zainteresowała się koleżanka pracująca obok. Podeszła, popatrzyła, po czym strąciła mnie z krzesła tekstem:
- No ja swoją myszkę musze też odrapać... Taka mam jakąś brudną i owłosioną...

by g0rbash

* * * * *

I O TO CHODZI!

Nasz dostawca kalkulatorów jest jednocześnie przedstawicielem Durexa.
Wpada rzeczony jak po ogień i zaczyna zachwycać się nową gumką super-hiper-niezwykłą. Klepie tak chyba z 10 minut, kulturalnie go zlewam, zajmując się czymś innym. Wreszcie skończył i podaje mi maleńką paczuszkę:
- Masz bonusa.
Jako, że w czasie pracy raczej nie używam takich akcesoriów, odpowiedziałem grzecznie bez zastanowienia:
- A na ch*j mi to?
Andrzejek poklepał mnie po ramieniu:
- Dokładnie stary, dokładnie...

by SuperLamer

* * * * *

ŻĄDA ZA DUŻO

Z racji dostępu do torrenta i innych p2p, zaglądają do nas koleżanki, oczywiście z żądaniami nowości kinowych. Ostatnio jedna z nich (nie blondynka) stanęła obok fotela kumpla i władczym głosem wyrecytowała swe żądanie:
- ’Ja Wam pokażę’, ’Francuski numer’, ’Tylko mnie kochaj’.
Reakcja kumpla była błyskawiczna:
- Nie mogę! Żona mnie zabije!

by taciak

* * * * *

TEŻ BIJESZ REKORDY NA IMPREZACH?

Z racji pełnionych obowiązków, musiałem się spotkać w właścicielem całkiem popularnej dyskoteki. Nie znalazł dla mnie czasu w dzień, więc przyszedłem w "normalnych" godzinach.
Siedzimy przy stoliku i rozmawiamy sobie o różnych bzdurach, w tle barmanka przyjmuje zamówienie na drinka.
Kątem oka widzę jak do wysokiej wąskiej szklanki wsypuje do oporu kostki lodu, potem leje kieliszek soku i kropelkę wódki - i już szklanka pełna. Musiałem nieświadomie zrobić głupią minę, bo szefunio przechwycił mój wzrok i sam za nim podążył, obracając się w kierunku baru. Czując chyba potrzebę wytłumaczenia się przede mną, od niechcenia stwierdził usprawiedliwiającym tonem:
- No, troszkę przesadziła...
I potem taki jeden z drugim opowiada, że dwanaście drinków i nic...

by Bladerunner

* * * * *

DZIEŃ ŁĄCZNOŚCIOWCA

Na imprezie z okazji Dnia Łącznościowca w kopalni, gdzie spotkali się telemonterzy pracujący pod ziemią, telefonistki, konserwatorzy z centrali i dyspozytorzy metanometrii kiedy wszyscy mieli już dość w czubie, jeden z telefonistów dołowych pije razem z jednym z dyspozytorów i mówi do niego:
- U was na tej dyspozytorni są takie dwa ch*je - jeden to Lucek, a drugi Galiński. W sumie to jest jeszcze jeden taki sk**wiel, nie wiem, jak on się nazywa, ale on tak ciągnie jedną nogą.
Dyspozytor wychylił kielicha i w ogóle się nie odezwał.
Potem okazało się, że ten dyspozytor nazywał się Lucek Galiński, a żeby tego było mało - był kulawy!

by xhorusx

* * * * *

JOLKA, MECZ!

Późno skończyłem pracę i jak wariat pędziłem do domu, aby zdążyć na finał (piwko w lodówce już od wczoraj). Wpadam do domu zdyszany, z obłędem w oczach. Koleżanka pyta się zaniepokojona:
- Co się stało?
- Mecz! Jolka, mecz!
- ??? Sam sobie mecz głupolu...

P.S. A mecz to zamiast porywający jakiś me(ł)czący był, eh...

by best30

* * * * *

DOBRE WYCHOWANIE

W sklepie, przed stoiskiem nabiałowym, stoi dość długa kolejka.
W kolejce kilka kobiet typu "moher", pokaźnych rozmiarów młoda kobieta z wózkiem, a za nią dwóch starszych panów.
Obok wózka chodzi dziecko, które jest zainteresowane wszystkim.
Młodej mamie usta się nie zamykają...
- Magdziu! Nie ruszaj!
- Magdusiu! Mówię zostaw!
- Magdziu! Chodź tutaj! ...Powiedziałam nie ruszaj!
- Magdziu! Bo cię pan zabierze - zobaczysz!
Takie i tym podobne teksty wylewają się z ust matki bez przerwy. Starsze panie patrzą z uwielbieniem na dziewczynkę i jej wyczyny.
Po chwili do kolejki doszedł brudny menel z brodą i nosem jak truskawka, celem zakupu czegoś na kaca i przygląda się tej sytuacji.
- Magdusiu! - po raz chyba setny nawołuje matka, zbliżając się wreszcie do sprzedawczyni.
- A w d*pę! To posłucha! - odzywa się, typowym dla swojego stanu głosem, patrzący nerwowo "truskawkonosy".
- W d*pę to pan powinien dostawać za młodu! - kwituje jedna z pań.
- Żeby pani szanowna wiedziała, że dostawałem! I to nie raz. Dzięki temu wyrosło się na człowieka. Teraz wystarczy, że ktoś z flaszką raz zawoła, to idę natychmiast.

by Samorodek

* * * * *

MASZ OCHOTĘ NA TROCHĘ SOCZKU?

To było jakieś 10 lat temu z okładem, w Jastrzębiej Górze, w okresie wakacji. Przebywałem z kolegą Wojtkiem na miejscowym polu namiotowym. Zaplecze sanitarne tegoż obiektu sprowadzało się do podwójnej drewnianej budy z "serduszkami wyrżniętymi w drzwiach", tzn. dwie kabiny oddzielała tylko "ścianka" z cienkich desek, oklejonych gazetami.
Na wyjeździe tym raczyliśmy się głównie importowanym ginem (który z powodu likwidacji Pewexów, można było kupić taniej niż "Stołową"). Jako popitki używaliśmy tzw. "soczku" - czyli zagęszczonego syropu owocowego rozrobionego z kranówą. Tyle gwoli wprowadzenia w temat.
Akcja odbyła się pewnego poranka, kiedy ciężko skacowani udaliśmy się do "przybytku" w wiadomym celu (zaznaczam, iż chodzi o dłuższe posiedzenie). Przypadkiem Wojtek wszedł do jednej kabiny, a mnie, ponieważ szedłem trochę za nim, ubiegła jakaś dziewczyna.
No więc stoję sobie i czekam na swoją kolej, no i faktycznie - drzwi się otwierają, dziewczę wychodzi ze sracza, robi dwa kroki po czym... staje jak wryta, patrzy na drzwi drugiej kabiny (gdzie siedzi Wojtek), po czym odchodzi z wyrazem totalnego szoku na twarzy.
Sprawa wyjaśniła się później w namiocie. Kiedy opowiedziałem zajście Wojtasowi, posiniał, zatkało go i mówi:
- Wiesz, myślałem, że to ty wyłazisz z tej drugiej kabiny, bo już skończyłeś, więc zawołałem za tobą "ZRÓB JESZCZE TROCHĘ SOCZKU!!!".

by koziol1


Chcesz poczytać więcej autentyków? To wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne", tam też możesz opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), a być może za tydzień to właśnie Ty rozbawisz na naszej stronie głównej czytelników kolejnych Autentyków!

Oglądany: 39562x | Komentarzy: 17 | Okejek: 4 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało