Dla filmowców kategoria NC-17 to prawdziwa zagłada!
Nigdy nie wiesz kiedy nad twoim filmem zawiśnie surowe oko cenzora,
które z przenikliwością godną samego Sherlocka zacznie doszukiwać
się przesadnej przemocy, golizny i wszelkiej masy bezeceństw, które
to skażą to dzieło na zagładę, jaką jest kategoria NC-17.
Produkcja stygmatyzowana tym pozornie niewinnym oznaczeniem często
jest dla filmowców wyrokiem, który skazuje efekt ich długiej pracy
na słabą oglądalność, a co za tym idzie – mizerne wyniki
finansowe ze sprzedaży biletów. Aby ratować się przed taką
katastrofą, trzeba więc iść na pewne ustępstwa…
W dzisiejszym odcinku Polacy w końcu osiągną sukces, Supermen zmieni kolor skóry, a Dexter znów zacznie mordować.
Jak wiadomo nie od dziś, twórcy nie porzucili „Gry o tron” i
jeszcze długo nie pozwolą nam o niej zapomnieć. Szykowane jest co najmniej
kilka prequeli, sequeli i spin-offów, które – miejmy nadzieję – pozwolą nam
otrzeć łzy i zapomnieć o dwóch ostatnich sezonach serialu opartego na prozie
George’a R.R. Martina.
Niedawno
w sieci pojawiły się pierwsze zdjęcia z planu serialu zatytułowanego „House
of Dragon”. Tematyki można domyślić się z samego tytułu. Będzie on traktował o
losie rodu Targaryenów, a akcja produkcji będzie działa się oczywiście przed
tym, co widzieliśmy w „Grze o tron”.
Serial zadebiutuje na platformie HBO Max już w 2022 roku.
Pierwszy sezon ma mieć 10 odcinków, a za spójność fabuły będzie odpowiadał sam
Martin.
Też czekacie z niecierpliwością na kolejny sezon serialu „Stranger
Things”? W sieci pojawił się ostatnio zupełnie nowy teaser, który może choć odrobinę umili wam czas oczekiwania na premierę czwartego sezonu.
Teaser nosi nazwę „Jedenastko, słyszysz mnie?”, a jego główną
bohaterką jest – a jakżeby inaczej – właśnie serialowa Jedenastka, grana przez
aktorkę Millie Bobby Brown.
Co ciekawe, w opisie materiału dodatkowo umieszczono ciąg
cyfr: 002/004, a internauci do tej pory nie rozgryźli tego kodu.
Niestety wciąż nie wiadomo kiedy dokładnie możemy spodziewać
się premiery nowego sezonu serialu. Krążą jednak pogłoski, iż powinniśmy się go
spodziewać w przyszłym roku.
Skoro już jesteśmy przy teaserach i zapowiedziach, to
grzechem byłoby nie wspomnieć o „Dexterze”. Jak wiadomo, od dłuższego czasu trwają
prace nad nowym sezonem serialu, poprzez który twórcy chcą odkupić swoje winy
za niezbyt udane zakończenie, jakie zafundowano fanom w 2013 roku.
Showtime przygotuje dla nas aż 10 odcinków w dziewiątym
sezonie Dextera. Ich akcja ma być bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z finału
serii. Tytułowy Dexter mieszka w Oregonie i… a zresztą niech opowie o tym sam
twórca serialu, Clyde Phillips:
Minęło jakieś 10 lat od czasu, gdy widzieliśmy Dextera po
raz ostatni. Oczywiście serial skupi się na tym czasie, który przeminął. Jeśli
chodzi o zakończenie serialu, to będzie zupełnie inne od tego, co
zaprezentowaliśmy wam pierwotnie. To niezwykła możliwość - możemy pokazać
światu drugi odcinek finałowy tego samego serialu, co jest piękne i bardzo
dziękuje Showtime za tę możliwość.
Premiera nowego sezonu została przewidziana na 2021 rok.
Oj, sporo było kontrowersji w związku z obsadzeniem aktora Michaela
B. Jordana w roli Supermana. Film oczywiście nie zakładał bycia kontynuacją „Człowieka
ze stali” z Henrym Cavillem, a miał opowiadać zupełnie inną historię.
Nie pozostajemy jednak z niczym, bowiem już teraz
zapowiedziano,
że nowy aktor musi być czarnoskóry i właśnie takiego kandydata poszukują
twórcy. Mało tego! Aby poprawić dywersyfikację wśród twórców, ekipa szuka
również czarnoskórego reżysera, który podjąłby się tego zadania.
Podobno nowy film o Supermanie ma stanowić całkowity
priorytet dla wytwórni, której – jak widać – spodobała się wizja Abramsa.
Spodobał wam się nowy serial o Sherlocku Holmesie
wyprodukowany przez Netflixa? Mowa oczywiście o „Ferajnie z Baker Street”,
której głównym bohaterem tak naprawdę wcale nie był Sherlock, a jego postać
stanowiła jedynie tło dla zupełnie innych wydarzeń.
Sherlock to przecież szkiełko i oko i raczej nie było tam za
wiele miejsca dla zjawisk nadnaturalnych, a jeśli już takowe się pojawiały, to
sprytny detektyw szybko je demaskował. Tom Bidwell – producent serialu –
postanowił jednak podejść do tematu w nieco inny sposób.
„Ferajna z Baker Street” – jak sama nazwa wskazuje – opowiadała
o losach grupki dzieciaków próbujących uratować świat przed mrocznymi siłami. W
serialu pojawia się naprawdę sporo efektów specjalnych i całość, trzeba to
szczerze przyznać, cieszy oko. Widać więc, że w produkcję wpompowano sporo
pieniędzy i zapewne oczekiwano, iż uda się na tym sporo zarobić.
Serial chyba jednak nie spełnił oczekiwań twórców, ponieważ zaledwie dwa miesiące
po premierze pierwszego sezonu
dowiedzieliśmy się, że nie będzie żadnej kontynuacji, choć finał sugerował, że będzie
zupełnie inaczej.
Oto kolejna produkcja, która za sprawą Netflixa znalazła się
na ustach całego świata. Tym razem jednak nie w tym negatywnym znaczeniu (jak
miało to miejsce w przypadku „365 dni”) i tym razem produkcja nie zdobędzie
Złotej Maliny.
Mowa oczywiście o „Sexify”. Polskiej produkcji, która
porusza niezwykle kontrowersyjny temat, jakim niewątpliwie wciąż jest seks i wszystko, co z nim związane (szczególnie jeśli chodzi o seriale). Mamy tam sporo
mówienia o seksie, jest też trochę scen łóżkowych oraz charakterystyczna muzyka,
która tworzy niezwykły klimat.
Serial opowiada o losach trzech studentek, które próbują
wygrać prestiżowy konkurs, tworząc oryginalną i dobrą aplikację. Nie będę
jednak za dużo spoilerował, bo być może jeszcze nie słyszeliście o „Sexify” i
sami będziecie chcieli zagłębić się w fabułę serialu.
Serial zadebiutował na platformie na początku maja i od
tamtej pory w wielu krajach dzielnie trzyma się w netflixowej topce. Na
pierwszym miejscu jest m.in. na Jamajce, Dominikanie czy Libanie. Wysoko na podium
znajduje się również m.in. w Niemczech, Francji, Włoszech, Węgrzech czy w Austrii.
Serial najwyraźniej nie spodobał się Brytyjczykom i
Amerykanom, ponieważ w tych krajach szybko spadł z topki. Jak widzimy na YouTube pod zwiastunem serialu, „Sexify” nie przypadł chyba również do gustu Polakom, którzy nie dość, że oceniają go tam raczej słabo, to dodatkowo wyrażają swoje niezadowolenie w komentarzach.
Nie powinniśmy jednak
obawiać się niczego, bowiem tak wielka popularność na pewno sprawi, iż Netflix
zamówi kilka kolejnych sezonów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą