W dzisiejszym odcinku m.in. dobra i zła wiadomość od Morawieckiego; kto był obecny na dożynkach w Sandomierzu; polskie obozy mieszkaniowe; kiedy frytki znacznie zyskują na smaku; filtr oleju u Korwina w aucie oraz bardzo uprzejmy kierowca BMW.
Żadne kursy ani szkoła pielęgniarska nie przygotują cię na takie sytuacje, kiedy starsi ludzie opowiadają ci dziwne rzeczy, dzielą się z tobą sekretami i mrocznymi tajemnicami, które nierzadko skrywali przed całym światem przez całe swoje życie...
W dzisiejszym odcinku zobaczymy ulicę Imperatora Kaczyńskiego, przekonamy się, co szykuje dla nas Google i dlaczego dziewczyny już niebawem zaczną ewakuować się z OnlyFans.
#1. W śląskich Pyskowicach mamy ulicę Imperatora
Kaczyńskiego
W internecie nie brakuje śmieszków, którzy starają się
trollować wszystkich dookoła na coraz to bardziej wymyślne sposoby. Nie inaczej
jest i tym razem. Ktoś postanowił bowiem zmienić nazwę jednej z ulic śląskiej
miejscowości Pyskowice na ulicę Imperatora Kaczyńskiego.
Jak tego dokonano? W bardzo prosty sposób. Nie od dziś przecież
wiadomo, że Mapy Google tworzone są również przez samych użytkowników, którzy
nanoszą zmiany, dodają brakujące elementy, a nawet czasem edytują siatkę ulic –
zasadniczo odwalając za Google kawał roboty. Większość zmian oczywiście podlega
późniejszej weryfikacji, jednak jeśli zdobędzie się odpowiednią rangę, wtedy nanoszone
przez nas poprawki natychmiast pojawiają się na Mapach i nikt ich nie sprawdza.
Tak zapewne musiało być w tym przypadku.
Mamy więc ulicę Imperatora Kaczyńskiego w śląskich
Pyskowicach. Sąsiaduje ona z ulicą Targową, na wypadek gdybyście próbowali ją
namierzyć, a mielibyście z tym problem. Całkiem możliwe, że Google niebawem
zareaguje i usunie nazwę. Więc nie zdziwcie się, jeśli przy kolejnej wizycie
błąd zostanie już naprawiony.
#2. Mapy Google już niebawem pokażą, ile będzie nas
kosztował przejazd daną trasą
I nie chodzi tutaj o to, ile złotych zapłacimy za ewentualne
mandaty. Chodzi raczej o płatność za autostrady.
Funkcja
oczywiście nie jest jeszcze dostępna. Jak na razie poinformowani zostali o niej
tylko członkowie tzw. programu Google Maps Preview. Mogli wziąć udział w ankiecie, w której
odpowiadali na pytanie, w którym miejscu Google powinno umieścić informację dotyczącą
wysokości opłat na danej trasie w interfejsie aplikacji.
Zasugerowano m.in. miejsce znajdujące się u dołu ekranu nad
szczegółami danej trasy. Oczywiście to wszystko jeszcze nie jest pewne. Nie
jest pewne nawet, czy ta funkcja trafi w ogóle do aplikacji, ani tym bardziej
kiedy do niej trafi.
Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i po prostu czekać,
bo trzeba przyznać, że podobna informacja mogłaby być bardzo użyteczna przy
planowaniu trasy.
#3. Szwecja wisi pewnemu dilerowi 1,6 mln dolarów
Organy państwowe często słyną z niezbyt wielkiego
rozgarnięcia. Jak pokazuje poniższy przykład, tyczy się to nie tylko polskich
urzędów i innych tego typu instytucji w naszym kraju. Okazuje się bowiem, że w Szwecji też
mają z tym problem. Udowadnia to sprawa
pewnego mężczyzny oskarżonego o handel narkotykami. W związku z tym szwedzka
policja zarekwirowała jeszcze w 2019 roku m.in. jego cyfrowy portfel, na którym znajdowało
się dokładnie 36 bitcoinów. Na tamten moment ich wartość wynosiła około 100
tys. dolarów, a policja postanowiła dokonać konfiskaty, ponieważ uważano, że
zostały one zdobyte na handlu substancjami zakazanymi.
Czas mijał, bitcoin zyskiwał na wartości, a szwedzki urząd
nie spieszył się z rozliczeniem majątku domniemanego dilera. Kiedy więc w końcu
doszło do licytacji rzeczy należących do mężczyzny, celem pokrycia wszystkich
kosztów itp., okazało się, że wystarczyło sprzedać 3 bitcoiny, aby uzyskać
pożądaną kwotę.
Dilerowi należy więc zwrócić 33 bictoiny, których obecna
wartość wynosi ponad 1,6 mln dolarów. Przedstawiciel szwedzkich władz tłumaczy,
iż był to pierwszy przypadek konfiskaty majątku w bitcoinach i nikt na tamten
moment nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko urośnie wartość przejętych
dóbr. Zapewniono jednak, że wyciągnięto odpowiednie wnioski na przyszłość i na
pewno podobny błąd nie zostanie już więcej popełniony.
#4. Elon Musk
zaprezentował Tesla Bota
W trakcie trwających ostatnio AI Days, Elon Musk
zaprezentował humanoidalnego robota, którego produkcją ma zająć się Tesla. Jego
nazwa to Tesla Bot i trzeba przyznać, że na pierwszy rzut oka całość wygląda
bardzo imponująco. Na chwilę obecną szef Tesli nie zaprezentował jednak
gotowego robota ani nawet prototypu, a jedynie jego wizualizacje.
Tesla Bot ma mieć 172 cm wzrostu i ważyć 56,5 kg. Zamiast
twarzy robot będzie posiadał ekran, na którym wyświetlane będą informacje
przydatne dla właściciela Tesla Bota. Humanoid ma poruszać się z prędkością 8
km/h i ma dźwigać maksymalnie do 20 kg. Ma też być stosunkowo "słaby i wiotki", aby w razie ewentualnego buntu robotów, każdy właściciel mógł obezwładnić maszynę.
Robot będzie wykorzystywał systemy znane nam już z
autonomicznych pojazdów od Tesli. Na pokładzie Tesla Bota zostanie
zainstalowane 8 kamer, które będą analizowały otoczenie w poszukiwaniu ewentualnych
przeszkód na drodze robota. Dodatkowo specjalny system neuronalny będzie naśladował
ludzki mózg w poszukiwaniu najlepszego wyjścia z danej sytuacji.
Zdaniem Muska właśnie w tym będzie tkwić największy atut Tesla
Bota – w tym, w jaki sposób będzie w stanie poruszać się po świecie. Robot ma
być wykorzystywany wszędzie tam, gdzie wykonanie danego zadanie może okazać się
zbyt niebezpieczne dla człowieka.
Musk zapowiedział, że prototyp robota będzie gotowy już w przyszłym
roku. Cóż… nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć.
#5. OnlyFans zakaże publikowania treści +18
Z czym kojarzy wam się serwis OnlyFans? Z dobrymi zarobkami?
A może z nagością i treściami definitywnie nienadającymi się dla dzieci? Jeśli
słysząc hasło „OnlyFans”, w waszej głowie pojawiają się podobne skojarzenia, to
jest to jak najbardziej słuszne. Przecież z tego słynął serwis niemal od momentu
swojego pojawienia się na świecie jeszcze w 2016 roku.
Kobiety (choć mężczyźni chyba też), zarówno te znane, jak i
mniej znane, publikowały w serwisie „niegrzeczne” treści, a dostęp do nich można
było wykupić na zasadzie płatnej subskrypcji. Przez te wszystkie lata wszystko
hulało aż miło, dziewczyny stawały się dosłownie milionerkami, serwis zarabiał
swoje, aż nagle ktoś wpadł na pomysł, żeby zakazać treści p0rnograficznych.
Jak tłumaczy to rzecznik OF? Tak:
Aby zapewnić długoterminową stabilność naszej platformy i
być w stanie utrzymać społeczność twórców i fanów, musimy ewoluować nasze
wytyczne dotyczące treści.
Podobno tego typu zawartość nie podoba się niektórym
partnerom serwisu. Przedstawiciele jednak dodają, że nadal będzie można znaleźć
tam wszelaką nagość, jednak musi być ona zgodna z wytycznymi, które nie zostały
jeszcze opublikowane (ani zapewne nawet opracowane).
Jaka przyszłość może więc czekać serwis? Taka sama, jak swego
czasu Tumblr. Portal w 2018 roku zabronił publikacji treści o charakterze
erotycznym i p0rnograficznym, przez co zaliczył poważny spadek liczby użytkowników.
Tumblr jednak nie był jednoznacznie kojarzony z nagością i erotyką, jak ma to
miejsce w przypadku OnlyFans. Nie trzeba więc być jasnowidzem, aby wywnioskować,
co się stanie z serwisem.
A co z użytkowniczkami? Cóż… zapewne przeniosą się na inne
platformy, których już teraz nie brakuje, a po upadku OF powstanie ich zapewne
jeszcze więcej…
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą