Szybkie samochody, piękne (i
karygodnie wręcz łatwe) lachony, efektowne strzelaniny i dużo
drogiego alkoholu. Życie słynnego agenta pełne jest atrakcji, o
których marzy każdy mężczyzna. Nie tylko jednak na ekranie tej uwielbianej serii działy się naprawdę ciekawe rzeczy...
Miss Moneypenny mogła być kochanką
Bonda
Pochodząca z Kanady Lois Maxwell, od
razu wpadła w oko producentom „Doktora No”. Piękna aktorka,
która miała już na koncie nagrodę Złotego Globu, w momencie
przesłuchań do filmu liczyła sobie 35 lat i idealnie nadawała się
do roli Sylvii Trench – babeczki, którą najsłynniejszy ze
szpiegów miał, ordynarnie mówiąc, obracać.
Maxwell miała jednak
szczęście, bo dano jej możliwość zadecydowania – mogła
wcielić się albo w postać wspomnianej kochanki agenta 007, albo
zagrać panią Moneypenny – sekretarkę pracującą dla szefa
wywiadu MI6, zwierzchnika Bonda.
Aktorka dowiedziawszy się, że jako
Trench będzie musiała w jednej ze scen paradować w samych majtkach i piżamowej
koszuli, wybrała rolę Moneypenny. To dobra decyzja – Maxwell
zagrała łącznie aż w czternastu odsłonach serii o przygodach
brytyjskiego szpiega i mimo że nikt nigdy nie kazał jej rozbierać
się przed kamerą, to seksualne napięcie pomiędzy nią a 007 jest
wyczuwalne w niejednej scenie, w której widzimy te dwie postacie.
Za swój udział w „Śmierć
nadejdzie jutro”, Pierce Brosnan dostał astronomiczną gażę –
16,5 miliona dolarów. Najwyraźniej jednak taka sumka nie była
wszystkim, czego aktor do szczęścia potrzebował. Już w trakcie
prac nad filmem artysta oznajmił, że pragnie przywłaszczyć sobie
pięknego Astona Martina Vanquish, którym jego bohater wozi się
przed kamerą. Producenci jednak stanowczo aktorowi odmówili, więc
ten musiał wziąć się na sposób.
Idealna okazja nadarzyła się podczas
imprez promujących tę produkcję. Jak wiadomo – w filmach o
Jamesie Bondzie zawsze jest dwóch głównych bohaterów –
wspomniany agent oraz jego idealna fura, więc oczywistym jest, że
podczas konferencji prasowych i uroczystych premier, aktor grający
sławnego szpiega musi pozować przy aucie, którym jego postać
przemieszcza się na ekranie. I tu właśnie Brosnan postanowił
pokazać pazur. Aktor odmówił zbliżania się do Astona Martina i dawać się sfotografować przy nim. Swoją decyzję, jak oznajmił, mógł zmienić tylko
pod jednym warunkiem – producenci musieliby zapewnić go na piśmie,
że otrzyma on ten samochód na własność. Niedługo potem wielki
garaż przy willi Pierce'a w Malibu pomieścił jeszcze jedno auto –
Astona Martina Vanquish, majestatyczne trofeum zdobyte iście
szatańskim podstępem.
Jane Seymour miała być traktowana w
„szczególny sposób”. Niestety, nie była...
Kiedy na początku lat 70. filmowcy
przystąpili do realizacji „Żyj i pozwól umrzeć”, mająca
zagrać „dziewczynę Bonda”, Jane Seymour liczyła sobie zaledwie
21 lat. Młodziutka, nie mająca jeszcze dużego doświadczenia przed
kamerą, artystka była wówczas żoną Michaela Attenborough –
syna wybitnego aktora i reżysera Richarda Attenborough. Wiedząc, że
Jane bardzo stresuje się swoją rolą, jej teść napisał list do
twórców tego filmu z prośbą o traktowanie „nieopierzonej”
niewiasty w szczególny sposób. Filmowcy niezbyt przejęli się tymi
żądaniami i co jakiś czas pozwalali sobie na drobne złośliwości
w stosunku do Seymour.
Pewnego razu na przykład Roger Moore uknuł
dość okrutny „żarcik” dla swojej ekranowej kochanki. Kiedy
Jane chciała przysiąść się do ekipy jedzącej lunch, wszyscy, jak
na zawołanie, wstali od stołów i zostawili aktorkę samą. Podobno
Seymour wpadła wówczas w histerię. Po latach Moore żałował tego
numeru i niejednokrotnie przepraszał za swój głupi pomysł.
Nie był to jednak jedyny uszczerbek na
psychice późniejszej gwiazdy „Doktor Quinn”. Podobno w scenie
przedstawiającej ceremonię voodoo, jeden z węży uciekł i
postanowił zaatakować Jane, która panicznie boi się tych
stworzeń. Żeby tego było mało aktorka będąc na planie filmu
złapała czerwonkę i dość mocno poobijała się w wypadku
samochodowym...
Moore zagrał w największej liczbie
filmów o Bondzie, mimo że miał dużo pretensji do twórców tych
produkcji o gloryfikowanie przemocy. Żeby tego było mało artysta
ten był hoplofobem, czyli bał się broni palnej. A przecież jego
bohater posłał kulkę w niejednego złoczyńcę!
Moore miał problem z jeszcze jedną
czynnością. A mianowicie z... bieganiem! Artysta uważał, że robiąc to wygląda dziwacznie i stanowczo odmówił występowania w
scenach, w których wymagane było zbyt szybkie przemieszczanie się.
Podobnie jak Sean Connery w każdej z części swoich filmów o
Bondzie nosił tupecik zasłaniający połyskującą łysinę, tak
Roger Moore w siedmiu odsłonach produkcji ze swym udziałem, zawsze
dostawał dublerado grania jedynie w scenach wymagających od agenta
007 biegania.
„Aroganckie” żądanie Daniela
Craiga
W 2005 roku, kiedy propozycję
wcielenia się w legendarnego szpiega dostał Daniel Craig, aktor ten
w dość odważny sposób przedstawił producentom swoje warunki.
Już w czasie pierwszego spotkania, ten brytyjski aktor oznajmił, że
zamierza stworzyć tę postać od nowa i że ani myśli kopiować
Bonda wykreowanego przez swoich poprzedników. Oznaczało to, że
współpraca z tym artystą będzie możliwa tylko wtedy, jeśli
agent 007 przestanie być przerysowanym, przesadnie szarmanckim
modnisiem zapijającym się wstrząśniętym, niemieszanym Martini.
„Myślałem, że usłyszę: Ok,
bardzo dziękujemy. Na razie! A tymczasem powiedzieli mi: Stary, to
jest dokładnie to, czego chcemy!” - wspominał potem Craig.
Warto też dodać, że aktor o fizjonomii tak bardzo odstającej od nieskalanych
szpetotą, pięknisiów, do których przywykliśmy, miałby zagrać
postać Jamesa Bonda (i to wersji znacznie bardziej „szorstkiej”
niż kiedykolwiek) wywołał spore kontrowersje jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć. Wielu fanów tej serii dostało prawdziwego ataku
wściekłości na wieść o jego angażu. Jak się okazało – całkiem niesłusznie.
Rami Malek nie chciał być arabskim
terrorystą
Obsadzenie roli ekranowego antagonisty
Bonda aktorem, który niedawno zdobył Oscara za doskonałe
sportretowanie postaci frontmana Queen, było znakomitym pomysłem ze
strony twórców ostatniej odsłony serii. Rami Malek ma w sobie coś
demonicznego i jako czarny charakter sprawdził się na medal. Mało
jednak brakowało, a ten artysta nie przyjąłby propozycji
dołączenia do obsady. Okazuje się bowiem, że Malek, syn egipskich imigrantów, bardzo uczulony jest na
przedstawianie w stereotypowy sposób postaci z Bliskiego Wschodu i
nigdy nie przyjmuje ról owładniętych archetypowych, arabskich
szaleńców.
Kiedy więc reżyser „Nie czas umierać”, Cary
Fukunaga, spotkał się z nim, aby omówić szczegóły współpracy,
Rami od razu przedstawił swoje obawy odnośnie granej przez siebie
postaci. Dopiero kiedy filmowiec zapewnił go, że geniusz zła, w
którego przyjdzie Malekowi się wcielić jest spaczonym
traumatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa, rosyjskim chemikiem a nie islamskim, brodatym terrorystą, aktor bez strachu przyjął
tę propozycję.
Utwór przewodni do „Goldeneye”
miał nagrać zespół... Ace of Base
W 1994 roku, rok po swoim szumnym
debiucie, szwedzki zespół Ace of Base dostał zaszczyt nagrania
kompozycji tytułowej do nowego filmu o Jamesie Bondzie. Jako że od
powstania ostatniej części tej serii minęło już parę ładnych
lat i nikt do końca nie wiedział czy wskrzeszenie agenta 007
zaowocuje sukcesem, amerykańska wytwórnia płytowa, która
reprezentowała Szwedów za oceanem, miała spore wątpliwości co do
tego, czy udział ich podopiecznych w tym projekcie byłby dobrym
pomysłem. Ostatecznie szefostwo tej firmy oznajmiło, że grupa Ace
of Base jest „zbyt popularna”, aby podejmować ryzyko nagrywania
numeru do filmu, który może zatonąć w amerykańskim boxoffisie.
Jak wiemy, „Goldeneye” nie tylko
osiągnął wielki sukces, ale i dzięki tytułowej kompozycji
przypomniał światu o całkiem nieźle jeszcze trzymającej się
Tinie Turner!
Jak miał brzmieć utwór wykonany
przez autorów „All That She Want”? Zachowała się wersja demo
tego dziełka!
https://www.youtube.com/watch?v=AFIm-90hZrA Kiedy plany nagrywania piosenki do
produkcji o Bondzie szlag trafił, Szwedzi na bazie pierwotnej,
surowej jeszcze, wersji tego numeru skomponowali kompozycję "The
Juvenile”.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą