Był rok 1903. Do więzienia w amerykańskiej miejscowości
Leavenworth trafił czarnoskóry mężczyzna - William West. Skazany
za drobne przestępstwo kryminalista od razu przebadany został za
pomocą standardowych, antropometrycznych narzędzi. Szybko okazało
się, że w ręce sprawiedliwości wpadł człowiek, który na koncie
ma znacznie gorszy czyn niż ten, za który został skazany – West
był mordercą i za swój występek powinien gnić w pierdlu przez
długie lata. Skazaniec oczywiście zaklinał się, że jest niewinny
i że nigdy nie odebrałby nikomu życia. O ile jednak to nikogo
specjalnie nie zdziwiło, bo przecież takie deklaracje składa wielu
bandytów, których czeka długoletnia kara, to już większą
zagwozdką był fakt, że w tym samym więzieniu wyrok już
odsiadywał… ten sam Will West.
Zanim przejdziemy do tej niezwykłej historii warto abyśmy wyjaśnili
sobie czym była wspomniana już we wstępie antropometria. Tego typu
metoda badawcza opiera się na porównawczych pomiarach ludzkiego
ciała – wzrostu, długości poszczególnych członków, objętości
czaszki, rozstawu oczodołów, ale także określeniu barwy tęczówek,
koloru włosów, odcienia skóry itp. Pod koniec XIX wieku metoda ta
znalazła zastosowanie w kryminologii za sprawą
Alphonse’a
Bertillona – francuskiego policjanta, który przeprowadzanie takich
właśnie badań sugerował funkcjonariuszom organów ścigania oraz
więziennictwa. Ta czasochłonna i dość skomplikowana procedura
była jednak średnio skuteczna i często owocowała ona błędami,
które to przecież mogły doprowadzić do aresztowania nie tej
osoby, co trzeba.
Kiedy więc William
trafił do więzienia i dowiedział się, że jest on poszukiwanym
mordercą, trudno się dziwić jego reakcji. A kiedy jeszcze okazało
się, że w tym samym zakładzie odsiaduje on już swój wyrok,
sprawa zaczęła być mocno absurdalna nie tylko i dla niego.
Obaj Westowie, obok
tych samych personaliów, mieli bardzo zbliżone do siebie wyniki
pomiarów antropometrycznych i wyglądali niemal identycznie. To, czym różnili się od siebie obaj panowie było zaledwie malutkim,
ale jakże znaczącym, niuansem.
Jeden z mężczyzn miał dłuższe
stopy od swego sobowtóra. Te 7 milimetrów mogło stanowić naczelny
dowód na to, że aresztowany drobny przestępca nie jest winnym
morderstwa. Fakt ten jednak został przez policjantów zatuszowany.
Najwyraźniej uznali oni, że reszta podobieństw jest wystarczająca,
aby zakończyć dochodzenie. Gdyby więc nie to, że w tym samym
więzieniu siedział już Will West, jego „klon”, William West, prawdopodobnie musiałby odbyć pokutę zbrodnię, której nie popełnił.
W wielu publikacjach
na temat tej przedziwnej sprawy wysnuwana jest teoria, jakoby
incydent z Leavenworth stał się głównym powodem odejścia od
metody Bertillona i zastąpienia jej daktyloskopią, czyli znacznie
szybszą i niemalże w 100% skuteczną, techniką pobierania i porównywania ze sobą odcisków linii
papilarnych. Nie jest to jednak do końca prawda. To, że cecha ta
jest indywidualna dla każdego człowieka i nie istnieją dwie takie
same osoby, które posiadałyby identyczny układ naturalnych bruzd
na skórze, uświadomili sobie już Chińczycy żyjący w czasach
dynastii Qin (jakoś w okolicach 221 roku p.n.e.), a odciski palców
od wieków stosowane też były w wielu innych krajach azjatyckich,
ale także i w Europie do np. „podpisywania” dokumentów.
Wykorzystywanie odcisków palców w ramach śledztw kryminalnych
również poprzedza sprawę Westów.
Uważa się, że
pierwszym przypadek mordercy, którego zidentyfikowano za pomocą pobranych z
miejsca zbrodni odcisków miało miejsce w 1892
roku w Argentynie. I to właśnie w tym kraju po pierwszych sukcesach
śledczych, zdecydowano się w całości oprzeć się na tej metodzie
w kryminalistyce. Owszem, niedługo po nagłośnieniu sprawy
sobowtórów z więzienia w Leavenworth, daktyloskopia wyparła
wcześniejszą, niedoskonałą procedurę, także i w wielu innych
krajach świata, ale należy to uznać za czysty zbieg okoliczności,
na który nie miał wpływu omawiany incydent.
Warto też dodać,
że już w 1880 roku kuzyn Karola Darwina – Francis Galton
dostrzegł olbrzymi potencjał w pobieraniu odcisków linii
papilarnych i sugerował, że powinno się wprowadzić tę metodę w
brytyjskich koloniach, aby rozwiązać problem, z którym borykali się pracujący tam europejscy urzędnicy. Polegał on na wyjątkowej wręcz
trudności w rozróżnianiu od
siebie Hindusów. To właśnie Galton opisał charakterystyczne cechy
odcisków, czyli pętle, spirale i łuki.
William upierał się
przy swojej niewinności, więc prowadzący więzienną ewidencję funkcjonariusz udał się do archiwum i przyniósł skazańcowi wypełnioną i
opatrzoną fotografiami Willa kartotekę. Mężczyzna z wielkim
zdziwieniem przyjrzał się dokumentom, a następnie rzekł:
„To
moje zdjęcie, ale nie wiem, skąd je masz, bo jestem pewien, że
nigdy tu wcześniej nie byłem”. Protokolant odwrócił fotografię
i odczytał zapisane na niej dane, w tym zeznania mówiące, że
człowiek ten był już więźniem tej samej instytucji, skazanym 9
września 1901 r. na dożywocie za morderstwo. Mając do dyspozycji
obu przestępców pobrano ich odciski palców i jako pewnie już się
domyślacie – te różniły się od siebie.
Mówi się, że
każdy z nas ma gdzieś na świecie swojego sobowtóra. W przypadku
Westów pojawiła się pewna (niestety nie potwierdzona) informacja,
jakoby odsiadując swoje wyroki mężczyźni mieli prowadzić
korespondencję z tymi samymi osobami. Miały być one członkami rodzin każdego z nich.
To mogłoby wskazywać na
pokrewieństwo między Williamem i Willem.Mimo że sprawa ta
wcale nie była przyczyną odejścia od antropometrii kryminalnej, to
stanowi ona dziś jeden z nadrzędnych dowodów na słabą
skuteczność tej metody badawczej i wskazuje na słuszność decyzji
o rozpowszechnieniu daktyloskopii jako bezbłędnej techniki
identyfikacji osób.
Źródła:
1,
2,
3,
4
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą