Dzisiaj:
- Były dyrektor Facebooka zdradza swój sekret walki z depresją
- Kukiz naśmiewa się z Hołowni
- Bractwo Kurkowe wywołało sporo kontrowersji swoim wpisem
- Ordo Iuris dostało nakaz opuszczenia wynajmowanego lokalu, ale prezes zapowiedział, że będą walczyć
- Sfrustrowany Jakimowicz nazywa ludzi „wieśniakami, co się nazjeżdżały do Warszawy…”
Budynek PAST (Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej) mieści
się przy ul. Zielnej 39 w Warszawie. Jest on o tyle unikatowy, że jest to pierwszy
wzniesiony w stolicy tzw. wysokościowiec, który stanął w latach 1906-1908. Budynek
obecnie jest w rękach Fundacji Polskiego Państwa Podziemnego, która wynajmuje
go różnym firmom i organizacjom. Wśród nich znajduje się Ordo Iuris.
Ordo Iuris w rocznicę Powstania Warszawskiego otrzymało
pismo nakazujące niezwłoczne opuszczenie lokalu. Każdy normalny najemca raczej
nie pytałby dwa razy i nie zostawał na siłę tam, gdzie ewidentnie go nie chcą.
Ale z Ordo Iuris jest inaczej.
Prezes Ordo Iuris, Jerzy Kwaśniewski, żalił się w mediach
społecznościowych, że kazali im się zawijać z PAST-y. FPPP argumentowała swoją
decyzję dbałością o wizerunek budynku. Kwaśniewski postanowił jednak nie dać
się tak łatwo wykurzyć i zdecydował się
stawiać opór:
Na razie lokal pilnowany jest 24 godziny na dobę, czeka
nas instalacja dodatkowego monitoringu. Musimy być gotowi na wszystko wobec
nieobliczanych działań władz FPPP pod kierownictwem Jacka Taylora.
Nie pozwalajcie na takie działania wobec najemców PAST! Nie
pozwalajcie, by to miejsce traciło swój charakter i tożsamość! Nie pozwalajcie
wreszcie, by usuwanie najemców i utrata wiarygodności kontraktowej FPPP
doprowadziła do załamania finansów PAST-y i jej zlicytowania!
Kwaśniewski podkreślił, że sprawa zostanie skierowana do
sądu, a celem takiego działania będzie uznanie nieważności nakazu opuszczenia
lokalu.
Jak wszyscy dobrze wiemy (albo i nie), Szymon Hołownia i
jego ugrupowanie Polska 2050 wejdą w komitywę z PSL-em i wspólnie ruszą do
wyborów w ramach Trzeciej Drogi. Zarówno Hołownia, jak i liderzy PSL zdali
sobie chyba sprawę, że może być im samodzielnie ciężko przepchnąć się przez
próg wyborczy, dlatego lepiej wystartować wspólnie, aby zwiększyć swoje szanse.
Po drodze były jakieś zgrzyty w związku z wpuszczeniem na
listy reprezentantów Agrounii, jednak te zostały już zażegnane. Rewelacja ta
nie uszła uwadze lubianego i szanowanego polityka (niegdyś muzyka), Pawła
Kukiza, który opublikował w swoich mediach społecznościowych taki oto wpis:
Pamiętaj Szymon, że ja na naszych spotkaniach ostrzegałem -
PSL wyroluje Ciebie prędzej czy później. PSL w 2019 wpisał do programu
WSZYSTKIE nasze postulaty. A teraz zablokowali nam ustawę o referendach. I
sędziów pokoju, w imię ojca (Władka) i synów ( w spółkach komunalnych). Amen.
W Krakowie funkcjonuje coś takiego jak Towarzystwo Strzeleckie
Bractwa Kurkowego. Mają oni swoją siedzibę w Parku Strzeleckim, odnośnie
do którego rozgorzała ostatnio w sieci dyskusja. Wszystko zaczęło się od
komentarza Bractwa opublikowanego w mediach społecznościowych:
Park Strzelecki to piękne miejsce. Ulubiony przez
mieszkańców, popularny wśród posiadaczy psów, miejsce odpoczynku dla
podróżujących pociągami. To też miejsce gdzie zagnieździli się bezdomni. Przy
pięknej pogodzie okupują ławki koło pomnika świętego Jana Pawła II – zaczyna dość
niewinnie przedstawiciel Bractwa na Facebooku.
– W czasie deszczu rozkładają się w ganku Celestatu. Dziś
jednak spacerowiczów zaskoczył widok rozłożonego na ławkach i na żywopłocie
rosnącym dookoła pomnika prania. Zwróciliśmy się z prośbą o interwencję do Straży
Miejskiej. Rzecznik prasowy SM Krakowa Marek Anioł zapewnił nas, że patrol
strażników był w Parku, pranie bezdomni zdjęli przed interwencją. Poza
spisaniem danych osobowych i pouczeniem nic więcej strażnicy nie mogli zrobić.
To prawda, bo przecież ci bezdomni nie popełniają
przestępstw. Tylko siedzą i śmierdzą. A jak pokazuje dzisiejsze pranie, to
nawet dbają o higienę. Ale bardzo psują wizerunek miasta, wizerunek dzielnicy.
Jako Bractwo będziemy zniechęcać bezdomnych do przebywania w Parku.
No i zrobił się ostry dym. Pod wpisem natychmiast rozpętała
się burza. No bo jak to tak? Publicznie tak nazywać osoby w kryzysie
bezdomności? Wyzywać ich od śmierdzieli i wytykać im wywieszanie prania na terenie
parku?!
Ludzie zwrócili uwagę, że Bractwo nie tylko w bezczelny
sposób uzurpuje sobie prawo do rozporządzania przestrzenią publiczną (jaką
niewątpliwie jest Park Strzelecki), ale również używa sformułowań noszących
znamiona braku poszanowania podstawowych praw i godności człowieka.
Głos zabrali również liczni działacze wszelkich organizacji
i raczej byli oni zgodni co do tego, że przedstawiciele Bractwa odrobinę
przegięli.
W związku z powyższym w mediach społecznościowych szybko
pojawiło się oświadczenie Zdzisława Grzelki, starszego Bractwa Kurkowego. Jest
ono naprawdę bardzo długie, więc chętnych do zapoznania się z nim odsyłam
tutaj.
Można to jednak streścić tak, że dostrzegają problem, ubolewają
nad losem osób bezdomnych, twierdzą, że sami sporo pomagają i zachęcają innych
do pomocy, która nie ogranicza się tylko i wyłącznie do krytyki pod ich adresem
w internecie. Zwracają uwagę na niskie bezrobocie w Krakowie i wytykają grupie
bezdomnych urzędujących niezmiennie w parku, że ci nie chcą nic konkretnego
zrobić ze swoim życiem, aby wyjść z kryzysu.
Wpis chyba po raz kolejny nie ucieszył się zbyt dużym
uznaniem, ponieważ – podobnie zresztą jak oryginalny wpis atakujący i
krytykujący bezdomnych – zniknął z oficjalnego profilu Bractwa na Facebooku.
Philip Su to człowiek, który niewątpliwie może poszczycić
się imponującym CV. Pełnił on nie tylko rolę zarządzającą w Facebooku, jako
dyrektor, ale również w Microsofcie. Okazuje się jednak, że 23 lata takiej
pracy potrafią człowieka wykończyć.
Mimo że Su założył organizację non profit i działał
aktywnie w jej strukturach od 2018 roku, to w 2021 roku stwierdził, że ma
poważną depresję i cierpi na wypalenie zawodowe, więc postanowił coś z tym zrobić.
Zatrudnił się więc w Amazonie. I nie, nie na stanowisku dyrektora czy nawet
kierownika jakiegoś działu, a na… magazynie:
Byłem też trochę sceptycznie nastawiony do artykułów,
opisujących pracowników, którzy nie mogą skorzystać z toalety i innych –
twierdził Su.
Początek swojej magazynowej przygody wspomina następująco:
Pierwszego dnia dostałem gorący i zimny okład, napój
sportowy, maseczkę ochronną na twarz z uśmiechem Amazona i jedną porcję leków
przeciwbólowych – wszystko w mniej więcej czterolitrowym woreczku strunowym do
mrożonek. Dla kontrastu, kiedy rozpocząłem pracę w Microsofcie, pierwszego dnia
dostałem koszulki, bluzy z kapturem i inne rzeczy, a od Facebooka pierwszego
dnia otrzymałem iPhone'a Plus i MacBooka Pro.
Cały czas mówią ci o wyrabianiu normy. Moja norma wahała się
między 220 a 380 paczkami na godzinę. W okresie szczytowym musiałem pracować 11
do 11,5 godzin dziennie, a przeciętna paczka ważyła 2 do 3 kg. Jeśli się to
przeliczy, wychodzi jakaś absurdalna liczba, jak 6 ton.
Mimo że Su wykonywał tytaniczną pracę i pokonywał
dziennie blisko 30 tys. kroków, to jednak dostrzegał on plusy takiego rodzaju
zatrudnienia:
W magazynie, kiedy twoja zmiana się kończy, cały dok może
być zapchany i to nie jest twój problem. Można po prostu odejść, wiedząc, że
przyjdzie nocna zmiana i rozwiąże problem. Nigdy też nie musiałem podejmować
decyzji. Każdego dnia ktoś mówił mi, co mam robić, a kiedy już wykonuje się
pracę, jest ona w dużej mierze bezmyślna. [...] Mogłem spać w nocy, nie myśląc
o pracy.
Co ciekawe, Su poszedł o krok dalej i postanowił dawać rady
innym. Na swoim przykładzie zauważył bowiem, że doskonałym sposobem na depresję
jest… harówa w
Amazonie na magazynie:
Polecam ludziom pracę w Amazonie. My, Amerykanie, bardzo się
od siebie odsunęliśmy, a pomysł, aby naprawdę zobaczyć i poczuć, jak to jest
być przeciętnym amerykańskim pracownikiem, jest niezwykle pożyteczny.
Widzicie, to takie proste… A ludziom zachciewa się jakiejś
psychoterapii, leków i innych podobnych rzeczy, podczas gdy rozwiązanie
problemu jest dużo prostsze niż się to może wydawać.
Jarosław Jakimowicz nie ma ostatnio szczęścia. Najpierw zwolnili
go z TVP, potem założyli mu sprawę w sądzie za obrażanie członków KOD-u, a
teraz na dodatek jeszcze to… To, czego nie omieszkał zrelacjonować za
pośrednictwem swojego Instagrama.
Rzadko to robię, ale już po prostu nagram, bo aż ulewa się
mi. Jak można być takim frajerem tępym, taką po prostu pałą. Jedzie koleś,
broda, taki widzę męski. Męski, jak te wszystkie wieśniaki, co się najechały do
Warszawy. Oczywiście ma Q7 czy Q8, czy Q nie wiem ile jeszcze... W ogóle
piękny, wielki samochód SUV.
Jedzie z dziewczyną, tam się patrzy, gimnastykuje. Przyjechał,
mieszka zapewne w miasteczku Wilanów, warszawiak... No i tam coś ja sobie piszę
w telefonie, jak stoję na światłach itd. No i tak patrzę, zerkam kątem oka, a
jestem czujny, bo żyje w tym padole po prostu od tylu lat wśród tego
wieśniactwa zakłamanego. Nie wiem, po prostu zazdrosnych, zawistnych ludzi.
I patrzę - nagrywają mnie. I zaraz wrzucą, do Pudelka wyślą.
Kiedyś jeszcze pięć stów dostawali frajerzy za coś takiego, ale do Pudelka
wrzucą albo może do Plotka, a może Kozaczka, a może TVN to pokaże, a może jakiś
program. Albo na przykład na policję mnie zgłoszą, że jadę i kurde mnie ukarzą.
Przyjedzie pan Marczak, rzecznik komendy stołecznej albo przyjedzie rzecznik
komendanta głównego Ciarka, z rzecznikiem opasem od drogówki, aresztują mnie.
Ja cię kręcę... Ludzie, opanujcie się. Po prostu to jest
taka żenada. A jak zwolniłem samochód, żeby się wyrównał, bo chciałem mu
powiedzieć parę słów temu przystojnemu, męskiemu, nafaszerowanemu testosteronem
mężczyźnie, z tym męskim spojrzeniem, to się mówiąc krótko - obs*ał. O matko,
co to się dzieje na tym świecie. Naprawdę to jest w ogóle straszne.
Nie muszę chyba dodawać, że reakcja internautów na film celebryty
była dość jednostronna. Niemal wszyscy skrytykowali go za wypowiedź, a niektórzy
nawet pytali, kimże on jest, aby innych oceniać w ten sposób.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą