Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY
« następny »

Polski medyk z poczuciem humoru nadaje z linii frontu

Autor filmu Damian Duda to jeden z medyków-ochotników, który zdecydował się na wyjazd na front do Ukrainy.

„Małe szczęścia pomagają przetrwać trudne chwile, pozwalają utrzymać psychikę w dobrej kondycji. W miejscu nagrania są już rosjanie, ja w kraju buduję nowe zespoły, Zela i pozostali paramedycy zespołu dalej ratują ukraińskich żołnierzy na pierwszej linii pod Sołedarem” – napisał przy opublikowanym na Twitterze filmiku.

Ratownik opowiedział Wirtualnej Polsce o tym, jak życie na wojnie wygląda z ich perspektywy. Działają w wilgotnych, zimnych, ciemnych i ciasnych okopach. Służą pomocą pod gradem kul, a tuż obok nich wybuchają rosyjskie pociski. Chodzi o medyków-ochotników z grupy „W międzyczasie", którzy jeżdżą na front, by ratować ludzi.

„Różne są motywacje poszczególnych osób. Każdy z nas patrzy na to przecież inaczej, bo my nie mamy z tego żadnej korzyści majątkowej. Mogę jednak powiedzieć, że po pewnym czasie po prostu zaczęliśmy się z tym ludźmi przyjaźnić. Staliśmy się jednymi z nich. Wspólnie jemy, gotujemy, rozmawiamy” – mówi Damian Duda o współpracy z ukraińskimi żołnierzami. Ratownicy z grupy „W międzyczasie" przez całą służbę w Ukrainie uratowali setki istnień. Duda przyznał jednak, że nauczyli się też godzić ze śmiercią, bo nie każdego udało się ocalić.

„Ratujemy zarówno Ukraińców, jak i Rosjan – wyjaśniał Duda w rozmowie z Agnieszką Kopacz-Domańską. – Pomagamy też cywilom. My nie jesteśmy od sądzenia i wydawania wyroków. Nawet jak mamy ochotę udusić jakiegoś Rosjanina, to pamiętamy, że jeden uratowany i pojmany żołnierz Putina, to uratowany Ukrainiec, bo można go potem wymienić na jeńca, który jest w rękach Rosjan".

Ratownik ujawnił, jak wyglądają najtrudniejsze momenty pracy medyków, gdy muszą się mierzyć z dużymi, często śmiertelnymi, obrażeniami wśród rannych.
– Każdy z nas reaguje inaczej. Poszkodowani też różnie reagują. Czasem krzyczą, a czasem się śmieją, nawet patrząc na swoją urwaną rękę. Reakcje są różne, milczenie i szok też się zdarzają. Czasem ból przygniata tak mocno, że ranni nie są w stanie powiedzieć nic. Jeden żołnierz krzyczał: „trzymajcie moją nogę" – choć on tej nogi już nie miał – wspomina medyk.

Ratownicy w Ukrainie, szczególnie ci działający tuż przy linii frontu, mają świadomość zagrożenia. Wiedzą, że ryzyko postrzału i śmierci jest bardzo wysokie.
– „My pracujemy niemal pod ostrzałem. Mamy świadomość tego, że może dojść do sytuacji, że to nam za chwilę trzeba będzie pomóc. Koledze się zdarzyło, że odłamek uderzył osobę, z którą on akurat rozmawiał. Ranny żołnierz na jego oczach osunął się na ziemię. Mnie zdarzyło się, że odłamek uderzył w okno, które zasłaniałem, to było kilkanaście centymetrów od mojej twarzy".

Źródło: https://twitter.com/DamianDuda17 | wp.pl