Jak powszechnie nie wiadomo, na co dzień param się naprawą tv/lapków/pc etc.
Sytuacja sprzed paru dni. Podjeżdża babka, włazi, zostawia TV. Z opisem: "Zepsuł się i nie działa".
Rzut oka do środka, wymiana paru elektrolitów w zasilaczu - wsio. Bangla.
Jak przystało na porządnego naprawiacza, odwożę TV do właścicielki, kasuję i jadę doma.
Za 10 minut telefon. Ona. "Kurffa, coś pan narobił, ja na policję pójdę, pewnie żeś powymieniał mi części z nowych na stare", etc, etc. I jeb słuchawką.
Spociłem się. Myślę, co mogłem przeoczyć, ale nic mi nie przychodzi do łba. Mija pięć minut. Telefon. Znów ona. Drżącą nieco ręką odbieram i słyszę:
"Przepraszam Pana najmocniej, postawiłam na regale, ale zapomniałam wtyczki wetknąć do kontaktu"
No żesz kur...
Sytuacja sprzed paru dni. Podjeżdża babka, włazi, zostawia TV. Z opisem: "Zepsuł się i nie działa".
Rzut oka do środka, wymiana paru elektrolitów w zasilaczu - wsio. Bangla.
Jak przystało na porządnego naprawiacza, odwożę TV do właścicielki, kasuję i jadę doma.
Za 10 minut telefon. Ona. "Kurffa, coś pan narobił, ja na policję pójdę, pewnie żeś powymieniał mi części z nowych na stare", etc, etc. I jeb słuchawką.
Spociłem się. Myślę, co mogłem przeoczyć, ale nic mi nie przychodzi do łba. Mija pięć minut. Telefon. Znów ona. Drżącą nieco ręką odbieram i słyszę:
"Przepraszam Pana najmocniej, postawiłam na regale, ale zapomniałam wtyczki wetknąć do kontaktu"
No żesz kur...
--
I osobno i na kupę, z włosem, albo i pod włos, całujta mnie wszyscy w doopę, lub ewentualnie - w nos.