Aż mi się kląć chce rzetelnie. Robię klientowi sterowanie do...maszynki do mięsa. Warunki pracy takie, że rozpuściło gumowe osłonki na przyciski sterujące. No makabra wręcz - wilgoć, mielone resztki z produkcji mięsnej, rybnej i innej spożywczej i nie tylko. Syf okrutny. Ciężko dla sprzętu i osprzętu. W związku z tym w zamówieniu wyraźnie zaznaczyłem takie punkty - styczniki silnikowe na napięcie sterujące 24V, bo względy bezpieczeństwa. Ilość sztuk dwa. Wyłącznik termiczny silnika z automatycznym kasowaniem. Bo nikt nie będzie otwierać szafy sterującej, by wbijać zabezpieczenie, jeśli wywali. Hurtownia oddalona ode mnie o prawie 40 km. Zrealizowali zamówienie. Do odbioru. Pojechałem. Stycznik z cewką na 230V sztuk jeden. Połowa zamówienia pominięta. W tej chwili okazało się, że przekaźnik termiczny jest kasowany ręcznie. W tej chwili, bo parametr ten widnieje opisany dopiero w katalogu. Ot, jedna literka w nazwie... Nosz kurwa mać! Kolejne ze dwa dni w plecy, bo człowiek, który sobie sam zamówienia zapisywał nie doczytał tego, co zapisał. Gdyby nie to, że na kasie pracuje tam przesympatyczna dziewczyna, to już bym więcej tam nie poszedł...
--
Powiedz "nie" narkotykom? Jeśli zacznę z nimi rozmawiać, to znaczy, że już powiedziałem "tak".