jakby tu ten film opisać...
Fabuła mocno pretekstowa, wątki naciągane jak guma w gaciach Kalisza. No ale bądźmy szczerzy - takiego filmu nie ogląda się dla głębi intelektualnych scenarzysty, tylko dla pięknych samochodów i szybkich kobiet. Ale na te drugie nie wystarczyło funduszy. Przez cały film przewijają się tylko dwie - była dziewczyna głównego bohatera i przyszła dziewczyna głównego bohatera.
Wszystkie postacie irytują, zwłaszcza Murzyn.
Nawet główny zły, to po prostu kretyn i tyle.
Natomiast co do fabuły. Zanim zawiąże się właściewa akcja, to mija pół filmu. W dodatku ciekawsza jest podróż na tor wyścigowy niż sam wyścig.
Drażni w tym filmie prawie wszystko poza pourywane wątki, np. obaj główni antagoniści obiecują sponsorom złote góry, żadnego z nich to nie wychodzi. I tyle. Nic więcej z tego nie wynika. Chyba że to ma być tzw. zakończenie otwarte i planują druga część, ale jakoś nie podejrzewam.
Dalej - oganizator wyścigów - nikt nie wie kim on jest - jest do tego stopnia legendarny, że o jego legendach już krążą legendy
ale jednocześnie nikt nie ma problemów ze skontaktowaniem się z nim.
Poza tym facet chyba nie lubi wyścigowych samochodów i ich kierowców, skoro na nieznanej nikomu do ostatniej chwili trasie wyścigow czai się cała masa policji. No i zdaje się, że każdy z kierowców trafi za kratki...
Długo moznaby wymieniać wady filmu. Raczej go nie polecam.
Jak ktoś chce obejrzeć fajny film z samochodami to polecam powtórkę z "60 sekund", dowolnej wersji.
Nawet nowe "60 sekund" jest od tego fajniejsze. I choć też cierpi na niedobór kobiet (oraz nadmiar Cage'a
), to nadrabia jakością kobiet
Fabuła mocno pretekstowa, wątki naciągane jak guma w gaciach Kalisza. No ale bądźmy szczerzy - takiego filmu nie ogląda się dla głębi intelektualnych scenarzysty, tylko dla pięknych samochodów i szybkich kobiet. Ale na te drugie nie wystarczyło funduszy. Przez cały film przewijają się tylko dwie - była dziewczyna głównego bohatera i przyszła dziewczyna głównego bohatera.
Wszystkie postacie irytują, zwłaszcza Murzyn.
Nawet główny zły, to po prostu kretyn i tyle.
Natomiast co do fabuły. Zanim zawiąże się właściewa akcja, to mija pół filmu. W dodatku ciekawsza jest podróż na tor wyścigowy niż sam wyścig.
Drażni w tym filmie prawie wszystko poza pourywane wątki, np. obaj główni antagoniści obiecują sponsorom złote góry, żadnego z nich to nie wychodzi. I tyle. Nic więcej z tego nie wynika. Chyba że to ma być tzw. zakończenie otwarte i planują druga część, ale jakoś nie podejrzewam.
Dalej - oganizator wyścigów - nikt nie wie kim on jest - jest do tego stopnia legendarny, że o jego legendach już krążą legendy
ale jednocześnie nikt nie ma problemów ze skontaktowaniem się z nim.
Poza tym facet chyba nie lubi wyścigowych samochodów i ich kierowców, skoro na nieznanej nikomu do ostatniej chwili trasie wyścigow czai się cała masa policji. No i zdaje się, że każdy z kierowców trafi za kratki...
Długo moznaby wymieniać wady filmu. Raczej go nie polecam.
Jak ktoś chce obejrzeć fajny film z samochodami to polecam powtórkę z "60 sekund", dowolnej wersji.
Nawet nowe "60 sekund" jest od tego fajniejsze. I choć też cierpi na niedobór kobiet (oraz nadmiar Cage'a
), to nadrabia jakością kobiet--
Wszelkie prawa zastrzeżone. Czytanie niniejszego tekstu bez pisemnej zgody surowo wzbronione.
