Jaki patent na zapisywanie numerów A ja głupia sprzątam na biurku i nie mam gdzie zapisywać

Gorzej jak to było hasło do kompa klienta

hasło na kurzu to lepiej nie, zbyt łatwo o pomyłkę

Fakt, lepiej jak się wyleje kawę, ta wpłynie do szuflady, potem zaschnie, potem się wszystko wytrze z wyjątkiem małego prostokącika w rogu szuflady i wyskrobie się na nim hasło. To jest wyższy poziom zabezpieczeń, bo prostokącik jest jeszcze przykryty stertą szpargałów

gorzej, że trzeba zmieniać hasło raz na trzydzieści dni, zeskrobywać prostokącik, nową kawę wylewać itp

Oh, nie - da się oszukać Trzy prostokąciki wystarczą. Hasła na poprzednie zmienić nie mogę, ale na przedostatnie już owszem

ale musisz uważać, żeby szpargałem nic nie wydrapać

Odpowiednia ilość syfu zakonserwuje wszystko
W akademiku jak mieszkałem, to takie rzeczy widziałem, że się fizjologom nie śniło

akademyk to świat innego wymiaru
A teraz chciałem was przestrzec przed książką Grahama Joyce'a "Indygo" stało toto w dziale S-F, z opisu wydawcy
"Indygo to kolor, którego ludzkie oko tak naprawdę nie postrzega, wycinek spektrum dający obietnicę niewidzialności.
Ale Jacka Chambersa, syna naukowca uważanego zarówno za geniusza, jak wariata, poprowadzi do miejsc prawdziwie zdradliwych. Jako wykonawca dziwacznej ostatniej woli ojca, Jack ma do zrealizowania dwa złowieszcze zadania: opublikować tajemniczy manuskrypt Tima Chambersa pod tytułem Niewidzialność: Instrukcja Obsługi Światła, oraz wyśledzić nieznaną kobietę, która odziedziczyła bardziej namacalną część spadku.
Misja Jacka doprowadza go do pojednania z jego przyrodnią siostrą, Louise, teraz dorosłą i wspaniała kobietą. Połączeni wzajemnym przyciąganiem i związanym z nim napięciem, Jack i Louise udają się do Rzymu, gdzie przypominająca sektę grupa stara się posiąść upajające tajemnice ulotnego indygo – i gdzie Jack poznaje jego straszliwe niebezpieczeństwo.
Jednak jest już za późno.."

buuuuuuuullllllllllsssssssshhhhhhhhiiiiiiiiittttttt
Jestem na prawie dwusetnej stronie (książka ma 288), a dotychczas facet w zasadzie rozkminia czy dmuchać swoją przyrodnią siostrę, czy też może lepiej jest kopulować z byłą kochanką ojca. Tak, całe to indygo, postrzeganie niewidzialności i inne gówna też się przewijają, ale ze skłaniającym do jakiejkolwiek głębszej refleksji s-f nie ma toto nic wspólnego

czwarta z rzędu książka, która wywołuje u mnie "no kurwa", nie mam ostatnio szczęścia do wyborów lektur

eej, ta książka nie jest aż tak beznadziejna, żebyście sobie poszli i chlipali gdzieś po cichu

a może chcecie sobie coś poczytać? Pracuję teraz nad tym, jak skończę, to poleci na BG Projekt, a na forum jest publikowane w odcinkach

http://bulgaricus.pl/forum/showthread.php?tid=580

uprzedzam, że to historyczny temat, a nie legendy

, nie uciekłam przed złą książką tylko coś mnie rozkłada i nie chcę Was zarazić Ale zaraz przeczytam

Nie jest to legenda ale przyjemnie się czyta
I kojarzy mi się mocno z liceum. Tylko mam nadzieję, że nie będzie nas odpytywał

zakładam, że jest to już wiedza przez Was zdobyta

Oczywiście Panie Psorze

no, i tak ma być

ale może tak być, że któregoś dnia znienacka zapytam "kto był legendarnym dowódcą trzeciej drużyny Bułgarskiego Opalchenija", albo "jak nazywał się statek, którym Botev z kumplami sforsowali Dunaj"

:jr jak się nie nauczysz, to sam czas do namysłu Ci nie pomoże

Miałam wczoraj spotkanie świąteczne w pracy.
I wiecie co? Nigdy nie nauczę się spokojnie do takich spotkań podchodzić
Ludzie to buraki i tyle

:jr akurat mówiłam o moich pracowych. Ale ogólnie też oczywiście

zawsze olewałem wigilie pracowe, szczególnie te oficjalne

No a ja właśnie zaraz idę na taką wigilię. Generalnie też za tym nie przepadam. Ba! Mam w dupie, ale piwo za darmo dadzą. Chyba nawet dwa

amerykanckie piwo się nie liczy, cytując klasyków "we find your american beer like making love in a canoe
- making love in a canoe?
- it's fucking close to water"

U mnie nie ma wigilii pracowych. Chyba nie żałuję

:Paulka, poradziłaś sobie z rozkładaczem?

Dziękuję, nawet się udało . Za to gorzej mi poszło z zakupem żarówek. Ale nic to, jutro też jest dzień

aż boję się zapytać co poszło nie tak przy zakupie żarówek

Miałam wszelkie potrzebne informacje. Szerokość gwinta odpowiednia, kształt żarówki też, lumeny itp. Tylko nie wiedziałam, że w jednym miejscu się rozszerza A my mamy wąski klosz i co próbuję kupić energooszczędną, kupuję złą, pasują chyba tylko zwykłe albo nie umiem kupować

a może weź tę starą i poproś o taką samą? Chyba, że poprzednia nie była energooszczędna

No właśnie nie była. Już kiedyś próbowałam jak się stara przepaliła, wymienić na energooszczędną, ale kupiłam złą. Kupiłam więc zwykłą. Potem się kolejna przepaliła i znowu kupiłam złą. Mieliśmy zatem jedną. A dzisiaj się przepaliła ostatnia, kupiłam dwie, wydawałoby się, że dobre ale ten durny klosz... Więc Lordziq wkręcił żarówkę i nie założył klosza. Jutro zrobię jeszcze jedno podejście ale nie wiem czy polować na starą czy próbować jeszcze energooszczędną

będę trzymał kciuki