Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Poranne zamotanie LXXIII

33 050  
74   6  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś o najgorszej z możliwych zamotek. Zaśnięcie podczas nauki. Jaka to zgroza przekonasz się, czytając ten odcinek.

To działo się jakieś dwa miesiące temu. Mieszkam z mamą, siostrą i chłopakiem matki. Pewnej nocy obudziłam się bez budzika, patrzę na telefon - godzina 6:00, myślę sobie, nie będę dosypiać, wstanę wcześniej, to jeszcze się trochę pouczę. Wstaję więc, wlokę się pod prysznic, myję głowę, ubieram się, robię kanapki, zjadam... Ranek jak ranek, nic nadzwyczajnego, wtem do kuchni wchodzi chłopak matki i pyta się, co ja wyprawiam o godzinie pierwszej, ja ostro zdziwiona patrzę na zegarek.
Faktycznie: budząc się spojrzałam na telefon, który niedawno mi się zepsuł tak, że nie dało się zmienić godziny i wciąż nie byłam do tego przyzwyczajona. Wszyscy domownicy śmiali się ze mnie, dziwiąc się kiedy zostałam takim rannym ptaszkiem.

by Seleane @

* * * * *

Nie jest to paradne zamotanie, lecz zamotanie wynikające z popołudniowej drzemki. Podczas lekkiego snu zdarza się, że dźwięki dochodzące do naszych uszu wydają się głośniejsze niż w rzeczywistości. Tak więc obudziło mnie, według mojego wyobrażenia, niezłe zamieszanie. Ktoś przyszedł, psy wściekle szczękają, siostra krzyczy, woła mnie od drzwi. Zrywam się na równe nogi, tracę równowagę i zaliczam glebę. Podrywam się i za chwilę zaliczam drugą, przygniatając sobie kciuk. Drugie podejście, utrata równowagi, lecz w ostatniej chwili odbijam i ląduję plecami na łóżku. Dopiero wtedy dociera do mnie fakt, że lewa noga jest całkowicie zdrętwiała i pozbawiona czucia. Podnoszę się nieprzytomny i obolały, na jednej nodze z kciukiem w ustach, trzymając się czego popadnie doszedłem w końcu do drzwi pokoju. O mały włos się nie zabiłem z powodu znajomego, który przyszedł pożyczyć jakieś gry.

by guilty.gear260 @

* * * * *

Parę lat temu, jeszcze podstawówka. Babcia, podczas wyjazdów w celach zarobkowych do Niemiec, zawsze oddawała nam swoją podopieczną Julcię (kocica starsza wtedy ode mnie (14 lat!), a bydle wielkie jak pies). Byłam uczulona na sierściuchy, ale oczywiście obowiązek karmienia i sprzątania kuwety spadał na mnie. Tak się przejęłam swoją rolą, że pewnego wieczoru zstąpiłam na ziemię z mojego piętrowego (!) łóżka, pomaszerowałam do kuchni i zawołałam Julkę. Otworzyłam puszkę kociej karmy, nałożyłam bydlakowi i jeszcze pogłaskałam i życzyłam smacznego. Po czym grzecznie wróciłam do łóżeczka. O wszystkim dowiedziałam się nazajutrz od mamy.

Jeszcze innym razem, całkiem niedawno. Młodsza siostra przejęła po mnie piętrowe łóżko. Ja śpię pod nią. Środek nocy i mała budzi się i płacze, bo ma złe sny. Rodzice śpią jak zabici i ani myślą tu zajrzeć, a ja półprzytomna zaczynam coś bełkotać...
- Mała, co ci... Weź idź spać. Przecież z koszmarami można walczyć... skoro jest tyle makaronów. (oczywiście w głowie widziałam obrazki pełnoziarnistych kluch na google grafika). Myślisz, że jak jest tyle klusek, to nie można spać spokojnie? - na chwilę się zacięłam, szukałam odpowiednich sformułowań do porównania rosołu do koszmaru, lecz po nieudanej próbie wymówienia kilku wyrazów nie do powtórzenia dałam sobie spokój. - Taaato!!! - i kima. O dziwo podczas moich wywodów (które w rzeczywistości były dłuższe, ale tylko tyle pamiętam) mała słuchała uważnie powstrzymując szloch. To chyba dobra metoda...

by BorisTheSpider

* * * * *

Ja także jestem osobą, która podczas snu i zaraz po przebudzeniu lubi robić i mówić różne dziwne rzeczy... Właściwie wszyscy w rodzinie przyzwyczaili się do tego, że jakaś śnięta bestia wędruje w nocy po domu i otwiera okna, albo czegoś szuka. Dość chronologicznie:

Mając 10-11 lat w moim pokoju znajdował się telewizor (dla sprawiedliwości - u brata był komputer). Brat wiedząc, że mam mocny sen zwyczajnie przychodził do mnie i oglądał TV wieczorem, gdy już spałam. Ja na łóżku, on oparty o nie, siedział na podłodze. Z opowiadań wiem tylko tyle, że pewnej nocy po prostu wstałam z łóżka (a raczej stanęłam na nim) i centralnie w stronę brata, który się odwrócił by zobaczyć co się dzieje pokazałam mu "faka". Po prostu stałam milcząc z ręką wyciągniętą przed sobą. Co mógł zrobić mój kochany starszy braciszek? Złapał mnie za wystawiony ku niemu palec i ściągnął na łóżko, tak że grzecznie poszłam z powrotem spać. Faktycznie, kolejny dowód na to jaki mam mocny sen, skoro nic z tego nie pamiętałam.

Opowiedziane, bo niezapamiętane. W kolejnej historii nie byłoby nic wartego większej uwagi, gdyby nie to, że zwyczajnie wychodząc (lunatykując) ze swojego pokoju w poszukiwaniu go, zaglądam do brata, który aktualnie zmieniał strój dzienny na senny, więc on skonsternowany zasłania się kołdrą , a ja uroczo pytam:
- Łuuukaaasz, nie wiesz gdzie jest mój pokój?
- #$^%^*@, wracaj do niego i to już!
- Okej... - wróciłam tam skąd przyszłam, odnajdując bezbłędnie, który to mój pokój.

I kolejny przykład wędrówki lunatyczki - tym razem w celu trafienia do toalety. Muszę dodać, że na co dzień mieszkam w domku piętrowym, na piętrze, a na parterze jest toaleta. Więc od kiedy pamiętam, jednym z punktów trasy do WC były schody. Tym razem na weekend pojechałam do babci, która mieszkała w kamienicy na piętrze. Nietrudno się więc domyśleć, że babcię obudził dźwięk otwieranych po kolei zamków przez swoją wnuczkę, która po prostu chciała trafić do toalety, bez ominięcia głównego punktu trasy - schodów...
Strach pomyśleć co by było, gdybym tak w środku nocy zeszła i próbowała się dostać do sąsiadów ciągnąc za klamkę...

Po okresie dojrzewania (i groźbach matki, że położy mi przed łóżkiem miskę z lodowatą wodą) zaczęłam chyba już mniej lunatykować, a więcej gadać przez sen.

Będąc w liceum brałam udział w Olimpiadzie Filozoficznej. Ale dla mnie filozofia nie była nauką, była pasją (próba zrozumienia Immanuela Kanta także). Do tego stopnia, że uczyłam się dzień w dzień po 7-8 godzin, tak od północy do 7-8 rano. Nad ranem zwyczajnie chodziłam spać i wstawałam koło 16-17. Tego dnia akurat musiałam stawić się o 11 w LO na spotkaniu dla olimpijczyków, więc sobie nie pospałam. Na domiar złego przyszedł mój ówczesny chłopak do mnie. Wiedział, że nie spałam, więc grzecznie tylko położyliśmy się obok na łóżku, a ja natychmiast zasnęłam w jego objęciach, a on z braku laku oglądał jakiś program, który leciał w TV, które było włączone. To akurat pamiętam, że w pewnej chwili bardzo nerwowo zaczęłam się jakby wiercić, co dostrzegł mój chłopak i pytając się kulturalnie "Ewuś?!" jak odpowiedziałam lekko krzycząc: "Kant! Kant! Kant!". Powtórzyłam tak kilka razy, zanim się do końca wybudziłam i zorientowałam co robię... Mój chłopak zaczął być zazdrosny.
Ale to nie koniec tej cudownej historii. Bo kwadrans snu wybudził mnie może na 10 minut tłumaczenia się dlaczego budzę się i wykrzykuję nazwisko pewnego filozofa przez sen. Zasnęłam znowu (biedny ten chłopak, nie?). Pamiętam dobrze jak śniło mi się, że za moim domem Immanuel Kant (a któż by inny) gwałci małą dziewczynkę, a inny znany filozof, Hegel, spisuje na ten temat poematy... Wybudziłam się natychmiastowo (chyba), tym razem z przerażeniem wtulając się w mojego chłopaka, robiąc naprawdę wielkie oczy. Opowiedziałam mu o śnie, on mojej matce. I skończyło się to wszystko tym, że zabroniono mi się uczyć filozofii przez następne trzy doby.

by Night_Wish

* * * * *

Rzecz działa się parę lat temu, a miała miejsce w nowym domu mojej przyjaciółki, na wsi i to właśnie z jej opowiadań (przyjaciółki, nie wsi) wiem co się wtedy działo. Owa przyjaciółka mieszkała tam od niedawna, więc ani ona, ani jej rodzina nie zdążyła się zbytnio zaaklimatyzować. [M]ama, nieprzyzwyczajona do wczesnego wstawania (do kur itp.) kimała sobie jeszcze na łóżku, kiedy [K]umpela szykowała się do szkoły. A że nie zdążyła zrobić drugiego śniadania, poszła wybulić forsę na jaką słodką bułę. Zaznaczę, że mama kumpeli była stanowczo przeciwna szkolnym sklepikom, a przy okazji nie miała zbyt dużo kasy po budowie domu, więc nie była skora do obdarowywania pierworodnej. Mimo to kumpela postanowiła spróbować:
K - Mamo... Dałabyś mi z pięć złotych?
M - Tak, oczywiście, córeczko, weź sobie...
Psiapsióła wybałuszyła oczy, po czym postanowiła spróbować dalej:
K - Mamusiu, a dziesięć złotych?
M - Tak, tak, portfel mam w torebce.
Kumpela nie chciała przeciągać struny, więc poprzestała na tej dyszce i jęła ubierać się do szkoły. Po chwili zauważyła, że matka jeszcze się nie zbudziła, choć dziewczyna sądziła, że kiedy z nią rozmawiała, była całkowicie przytomna. Postanowiła sprawdzić, dzięki czemu wywiązał się następujący dialog:
K - Mamusiu, a gdzie jest czołg?
M - W piwnicy...
K - Mogę pożyczyć?
M - Tak, kochanie...
K - A jak mam wyjechać?
M - Garaż otwiera się na hasło "sezamie, otwórz się".

Kumpela zwinęła się ze śmiechu i nie wnikała, odkąd to mają garaż, ani jakim cudem łączy się on z piwnicą...

by Naomii

* * * * *

Siedzę w pracy bez internetu i tłukę zadania z fizyki. (Dłuższa historia, nie będę zanudzał przydługim wstępem.) Następuje wymiana SMS-ów z kolegą:
[Ja]: "Nie przypuszczałem, ze ten moment w moim życiu nadejdzie, ale potrzebuję wartości przyspieszenia ziemskiego przynajmniej 2 miejsca po przecinku. Poratujesz?"
[K] "Jak dokładnie potrzebujesz?"
[Ja] "A ile widzisz/pamiętasz?"
[K] "9.81"
[Ja] "OK, starczy. Dzięki."
Pół godziny później.
[K]: "Spałem i z jakiegoś powodu myślałem, że Ziemia przestała Cię przyciągać i musisz znać wartość, żeby się dostosować."

by Qlaz

Masz jakąś zabawną historyjkę o ciężkim poranku? Jeśli tak - to klikaj tu i ślij do mnie. W temacie maila wpisz poranek! Uwaga! Znaczek @ widnieje przy nickach osób, które jeszcze nie mają konta na tej najlepszej stronie na świecie!

Oglądany: 33050x | Komentarzy: 6 | Okejek: 74 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało