Po przeczytaniu poniższych autentyków z zakładu fotograficznego już nigdy nie pójdziecie zrobić sobie zdjęcia bez tego głupiego uczucia, że za kotarą ktoś stoi i spisuje Wasze słowa...
Zacznijmy chronologicznie: tekst mojego stryjka z przed wielu lat:
Stryjek miał zakład fotograficzny gdzieś pod Warszawą. W rodzinie krąży jeszcze jego tekst, kiedy to jakiejś klientce nie podobały się zdjęcia potrafił powiedzieć:
- Co się pani nie podoba? Chciałaby pani dzieło sztuki w sześciu egzemplarzach za 21,50 zł?
**********
Tekst współczesny:
Klient: Mam zastrzeżenia do tego zdjęcia...
Obsługa: Pod jakim względem?
Klient: Pod względem bladzistości.
**********
Czasami okulary fotochromatyczne ciemnieją przy lampach błyskowych, co powoduje brzydki efekt na zdjęciu, więc fotograf pyta:
- Czy te okulary to fotochromy?
- Nie - to są moje!
**********
Klient przygląda się jak w komputerze obrabiają jego zdjęcia, a potem drukują.
Klient: ... gdyby tak mnie pan pyknął jeszcze raz ...
Chodziło mu o pyknięcie - kliknięcie myszką, czyli dorobienie jeszcze jednej porcji zdjęć.
**********
Klientka: "Proszę mi polecić jakiś film, będę robiła zdjęcia na Słońcu"
**********
Obsługa: Proszę podać imię i nazwisko
Klient: Moje prawdziwe, czy tak jak na mnie wołają?
**********
Klient przynosi film do wywołania. W przedszkolu robił zdjęcia grupowe dzieci podczas choinki. No i mówi od razu ile zrobić zdjęć z każdego ujęcia:
"Tyle ile osób minus Mikołaj plus jedno"
**********
Klientka chciała zrobić sobie zdjęcie legitymacyjne. Usiadła rozłożyście na krześle i fotograf próbuje ją ustawić, a że była za bardzo odchylona do tyłu mówi:
- Proszę się nie opierać.
- Nie będę się opierała ...
**********
Klasyka branżowa:
- Chce pan zdjęcia na papierze matowym czy błyszczącym?
- Tak...
**********
Myśli klientki wypowiedziane na głos (pewnie chciała pogadać):
"(...) no tak, są filmy 12 klatkowe, 24, 36 i bardzo długie są też filmy nie wywołane, albo prześwietlone ..."
Ta sama klientka (dodam, ze młoda i atrakcyjna) powodowała zawsze gwałtowne przemieszczenia personelu (każdy chciał ją usłyszeć), gdyż wspaniale dyktowała numery zdjęć do zrobienia - 1A, 3A, 7A itd. To jej "A" było takie urocze, że budziło lubieżne skojarzenia...
**********
Przyszła kiedyś klientka do zdjęcia i fotograf pokazuje jej lustro i wieszak, mówiąc "Proszę się przygotować".
Wskazał przy tym tak niedbale ręką, że klientka pomyślała, że wskazuje na drzwi, które były tuż obok lustra. Drzwi prowadziły do piwnicy i klientka do niej po prostu wpadła.
Nic się jej nie stało, bo to były tylko trzy stopnie, ale do dziś mam w głowie jej okrzyk przestrachu ... Najgorsze było właściwie to, że fotograf musiał opanować śmiech i zrobić jej zdjęcie - i wiecie co? NIE UDAŁO MU SIĘ!
**********
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą